X4L - wzmacniacz z DSP z serii X
Biznes „nagłośnieniowy” – w porównaniu z innymi dziedzinami techniki (np. przemysłem samochodowym, czy ...
W tym roku grupa TOTO świętuje swoje 40-lecie istnienia. Z tej okazji nie tylko wydała płytę z kompilacją swoich najpopularniejszych utworów (a także trzech nowo nagranych), ale również ruszyła w trasę promującą tę płytę. W ramach tejże trasy zespół zawitał również do Polski, gdzie 28 lutego wystąpił w Krakowie, w Tauron Arena. Dla „branżystów” była dodatkowa atrakcja – nagłośnienie wydarzenia zrealizowane było za pomocą najnowszego wielkoformatowego systemu firmy d&b audiotechnik, SL-Series, którego oficjalna premiera odbyła się dopiero w kwietniu, na targach Prolight + Sound we Frankfurcie.
Myślę, że jakoś specjalnie tego zespołu nie trzeba przedstawiać Czytelnikom LSI, ale może nie każdy wie, jak to się wszystko zaczęło, więc na początek kilka zdań o jego historii.
Zespół TOTO został założony przez perkusistę Jeffa Porcaro i klawiszowca Davida Paicha w 1977 roku. Skład zespołu uzupełnili wtedy gitarzysta Steve Lukather, basista David Hungate, drugi z braci Porcaro, Steve, na klawiszach oraz wokalista Bobby Kimball. Trzeba jednak przyznać, że panowie (a w zasadzie w tym czasie, chłopcy) znali się dużo wcześniej – Jeff Porcaro, David Paich, Steve Porcaro i Steve Lukather uczęszczali do tej samej szkoły, Grant High School w Los Angeles – i również muzykowali ze sobą (Jeff i David w grupie „Rural Still Life”, Steve Porcaro i Lukather w zespole „Still Life”, a Jeff i Hungate spotkali się na sesji z Salem Marquezem).
Pierwsza płyta TOTO, zresztą o tym samym tytule, została nagrana w 1978 roku i okazała się sukcesem. Szybko okryła się platyną i przyczyniła się do kompletnego wyprzedania trasy koncertowej ją promującej. Zespół był też nominowany do nagrody Grammy jako najlepsza nowa grupa, jednak o ile słuchacze, a także inni muzycy, wypowiadali się o zespole bardzo pochlebnie, o tyle krytykom TOTO jakoś nie przypadł do gustu. Pierwsza płyta TOTO była jedną z najbardziej krytykowanych, pogardzanych i lekceważonych przez nich. Dopiero płyta „TOTO IV” – ich najlepiej sprzedający się album – oraz podążający za nią wielki sukces w postaci 6 nagród Grammy (album roku, nagranie roku (Rosanna), producenci roku, najlepsza studyjna realizacja dźwięku, instrumentalna aranżacja akompaniująca wokalowi i wokal aranżowany na dwa i więcej głosów) zamknął usta malkontentom.
Po nagraniu tego albumu, miejsce Davida Hungate'a zajął Mike Porcaro, a przed nagraniem kolejnego albumu Bobby Kimball odszedł z grupy. Na „Isolation” (1984) jako główny wokal pojawił się Fergie Fredericksen, jednak płyta ta słabo radziła sobie na listach przebojów. Tuż przed nagraniem albumu „Fahrenheit” miejsce Fredericksena zajął Joseph Williams (syn sławnego kompozytora Johna Williamsa), który jednak odszedł z grupy po płycie „The Seventh One” w 1988 roku. W 1990, stosując się do sugestii wytwórni płytowej, TOTO na wokalistę wzięło południowo-afrykańczyka Jeana-Michela Byrona, co okazało się totalnym niewypałem, toteż Byron szybko opuścił szeregi zespołu.
5 sierpnia 1992 roku na TOTO spadła katastrofa, gdy Jeff Porcaro zmarł na atak serca w swoim domu w Hidden Hills. Miesiąc później „Kingdom Of Desire” został zrealizowany z głównym wokalem Steve'a Lukathera. Pomimo śmierci Jeffa grupa postanowiła grać dalej, a miejsce za perkusją na koncertach zajął Brytyjczyk Simon Philips – co okazało się strzałem w dziesiątkę, i Simon na wiele kolejnych lat (ponad 20) stał się „pełnoprawnym” członkiem zespołu. W 1998 do zespołu wrócił Bobby Kimball, z którym TOTO wydał w 1999 roku świetny album „Mindfields”.
W połowie roku 2002 o przyłączenie się na stałe do grupy został poproszony Greg Phillinganes – światowej klasy muzyk, który współpracował m.in. z Stevie Wonderem, Michaelem Jacksonem, Quincy Jonesem czy Ericem Claptonem – który wcześniej zastępował Paicha na koncertach. Tym samym skład zespołu znów liczył sześciu członków, w tym dwóch klawiszowców. Greg Phillinganes wniósł nową energię, zarówno na scenie jak i w studio, gdzie zespół nagrał kolejną świetną płytę „Falling in between”.
Z powodu choroby Mike’a Porcaro, TOTO swoją światową trasę „Falling in between”, zaczęło z pomocą świetnego basisty, ale i długoletniego przyjaciela Lee Sklara. Pod koniec tejże trasy (na początku 2008 roku) zaczęły pojawiać się pogłoski o zawieszeniu, a nawet zakończeniu działalności zespołu. 6 czerwca 2008 roku te niepokojące informacje stały się prawdą, bowiem tego dnia Steve Lukather ogłosił swoje odejście z zespołu i równoczesne rozwiązanie zespołu TOTO.
Na szczęście to nie koniec tej opowieści. 26 lutego 2010 roku grupa ogłosiła, że zejdzie się ponownie latem 2010 roku na krótką trasę koncertową po Europie i zagra łącznie 8 koncertów, na rzecz chorego Mike’a Porcaro. Zespół wystąpił wtedy w składzie: David Paich, Steve Lukather, Steve Porcaro, Simon Phillips, Joseph Williams oraz gość specjalny – śpiewający w chórkach basista Nathan East. Jak się okazało nie był to jednorazowy „wybryk”, bowiem kapela powróciła z większa już trasą koncertową, zorganizowaną w 2013 roku na 35-lecie jej istnienia, i wtedy zawitała wreszcie do Polski. Wystąpiła w Łodzi i chyba ku zdziwieniu wszystkich zarejestrowany tam koncert później ukazał się na płycie DVD.
Pod koniec 2013 roku zespół ogłosił, że pracuje nad nowym materiałem w studio. Niestety na nowej płycie nie zagrał już Simon Phillips, który w styczniu opuścił szeregi TOTO, aby zająć się własnymi projektami. W marcu 2015 roku ukazał się długo oczekiwany album „TOTO XIV”, promowany podczas kolejnej trasy koncertowej, w ramach której zespół pojawił się w czerwcu 2015 na dwóch koncertach w Polsce – we Wrocławiu i w Warszawie. Niestety trochę wcześniej fanów zasmuciła wiadomość o śmierci Mike’a Porcaro, który zmarł 15 marca 2015 roku w swoim domu w Los Angeles.
W czerwcu 2017 roku zespół ogłosił wielką trasę koncertową z okazji 40-lecia zespołu. Z tej też okazji wydana została płyta, zawierająca kompilację najsłynniejszych utworów TOTO oraz trzy zupełnie nowe – w tym jeden wygrzebany z czeluści archiwów zespołu, na którym grają bracia Jeff i Mike Porcaro! Na trasie nie mogło zabraknąć też Polski, gdzie muzycy zawitali 28 lutego. Tym razem wystąpili na południu Polski, w Krakowie w Tauron Arena.
TOTO na trasę „40 Trips Around the Sun Tour” wyruszył w składzie: David Paich, Steve Lukather, Joseph Williams i Steve Porcaro, wraz z towarzyszącymi im muzykami: Shannonem Forrestem (perkusja), Lennym Castro (instrumenty perkusyjne), Shemem von Schroeck (bas, chórki) i Warrenem Hamem (saksofon, chórki). W Krakowie niestety, z przyczyn zdrowotnych, zabrakło Steve’a Porcaro, tak więc zespół wystąpił w składzie 7-osobowym.
Uczestnicy koncertu w Krakowie, jak też i w innych miastach, do których w ramach trasy „40 Trips Around the Sun Tour” zawitała grupa TOTO – ci, których interesuje nie tylko artystyczny, ale również techniczny aspekt ich występów – mieli dodatkową atrakcję. Jak wspomniałem na początku artykułu była bowiem rzadka (póki co) okazja usłyszeć w akcji najnowszy wielkoformatowy system firmy d&b audiotechnik.
Jak w przypadku poprzednich tras wszystkie „graty” jeździły wraz z zespołem, więc generalnie set nagłośnieniowy był na wszystkich koncertach podobny. W Krakowie było to 16 modułów GSL8 na stronę, wspartych w sumie 16 subbasami SL-Sub i 4 J-INFRA. Jako outfill podwieszono dwa grona po 10 modułów z serii V, zaś dogłośnienie najbliższych sektorów wokół sceny zrealizowano za pomocą w sumie 6 zestawów Y7P – wszystko to oczywiście spod znaku d&b audiotechnik. Wszystkie te zestawy napędzane były wzmacniaczami D80, w których wykorzystano funkcję ArrayProcessingu w celu uzyskania równomiernego pokrycia dźwiękiem całego nagłaśnianego obszaru. Zarządzanie sygnałami trafiającymi do systemu nagłośnieniowego odbywało się za pośrednictwem dwóch procesorów Lake LM 44. System nagłośnieniowy oraz oświetleniowy na całą europejską część trasy dostarczyła firma GO AUDIO RENTAL z Hamburga – ta sama, co podczas poprzedniej trasy TOTO.
Jako konsolety frontowa i monitorowa w tym roku pracowały systemy AVID S6L, a za frontową tradycyjnie już stanął Ken Freeman. Zabrał on też ze sobą swoje „zabawki”, tzn. komputer Mac z interfejsem FireWire Apollo firmy Universal Audio, dysponującym również własnym processingiem UAD-2. Z jego pomocą Ken tworzy zestawy efektów, adekwatnych do „wieku” i stylu wykonywanego w danym momencie utworu, tak aby odpowiednio oddać ich charakter i brzmienie.
Za konsoletą frontową tradycyjnie już stanął Ken Freeman.
Ponadto trzy główne wokale – Williamsa, Lukathera i Paicha – „przechodziły” przez lampowe preampy/channel stripy Avalon VT-737sp. Jak podczas poprzedniej trasy wokal Josepha Williamsa zbierany był z wykorzystaniem kapsuły VL40V Earthworksa. Mikrofony tego producenta wykorzystywane były też między innymi do nagłośnienia perkusji.
Tutaj zdania były mocno podzielone. Dyskusja, jaka wywiązała się na branżowej grupie – zresztą niechcący przeze mnie sprowokowana – zawierała opinie „od burty do burty”, tzn. od niemalże zachwytu, po twierdzenie, że koncert był w zasadzie totalnie do d… Fakt, że nie dotyczyło to strony wykonawczej – tutaj generalnie wszyscy zgodnie twierdzili, że muzycy (jak na swój wiek) wypadli całkiem dobrze. Natomiast co do kwestii nagłośnienia nie było już takiej jednomyślności.
Moim skromnym zdaniem wcale nie było tak źle, jak to niektórzy przedstawiali. Będąc zarówno na płycie – i tuż przed sceną i w okolicy FOH-a – jak i na trybunie naprzeciw sceny naprawdę nie było się do czego doczepić. Oczywiście każdy ma swoje preferencje brzmieniowe i „kolorystyczne”, jednak – jak pisałem we wstępniaku do poprzedniego numeru – dla mnie koncert jest udany, jeśli będąc na widowni jestem w stanie usłyszeć generalnie wszystkich muzyków grających na scenie, do tego w jakichś sensownych proporcjach. Faktem też jest, że panowie na scenie do młodzików już nie należą, i pewne rzeczy po prostu nie do końca wychodzą im tak, jakby chcieli. Tyczy się to przede wszystkim wokalu. Stąd zadanie realizatora FOH, aby pewne rzeczy „ukrywać”, i z tego też powodu wokale nie były tak dobrze wyeksponowane, jakby tego niektórzy chcieli.
Ken zabrał też ze sobą swoje „zabawki”, tzn. komputer Mac z interfejsem FireWire Apollo firmy Universal Audio.
Reasumując – znów powtórzę to, co napisałem w ubiegłym miesiącu – w mojej opinii koncert zespołu TOTO w Krakowie oceniam jako dobry (a nawet bardzo dobry), bo – przynajmniej tam, gdzie ja miałem okazję słuchać – wszystko w miksie było słyszalne i klarowne: perkusja (cała, nie tylko stopa i werbel, jak to często można usłyszeć na koncertach rodzimych wykonawców), bas, gitara, klawisze, a nawet perkusjonalnia (saksofon i flet też się pojawiały). I wokale też nie były tragiczne, przynajmniej wokal główny „made by Joe”. Ale oczywiście każdy może mieć w tej kwestii swoje, zupełnie inne zdanie, i ma do tego święte prawo.