X4L - wzmacniacz z DSP z serii X
Biznes „nagłośnieniowy” – w porównaniu z innymi dziedzinami techniki (np. przemysłem samochodowym, czy ...
Czytając raporty lub relację z badań wypadków lotniczych często napotykamy na określenie „czynnik ludzki”. W sumie jest to nic innego, jak bardziej „polityczne” określenie pojęcia „błąd ludzki”, który – jak się okazuje – jest przyczyną ponad 90% wspomnianych wypadków czy katastrof lotniczych.
I to jest prawda, bowiem bardzo rzadko przyczyną takiego wypadku jest awaria sprzętu, a jeśli już tak jest faktycznie, to znów powodem tej awarii jest najczęściej człowiek, który coś niepoprawnie wykonał lub zamontował, czegoś nie dopatrzył lub nie sprawdził.
Podobnie wygląda to w naszej dziedzinie, czyli nagłaśnianiu. Bardzo rzadko winą za kiepskie brzmienie koncertu można obarczyć sprzęt, a nawet jeśli już, to też przeważnie stoi za tym człowiek, który źle dobrał komponenty systemu, np. za mało (plener na 2 tysiące ludzi, a tutaj dwa subbasy plus 3 górki na stronę) albo nie tej klasy (systemy głośnikowe firmy „Uduś” niewiadomego pochodzenia i parametrów itp.). Prawda jest brutalna – to Wy (i ja też) odpowiadamy za kiepskie brzmienie. Poniżej subiektywna lista powodów złego brzmienia oraz propozycje rozwiązań problemów – w kolejności odwrotnej, czyli na końcu będzie to, co, moim zdaniem, ma największy wpływ na to, jak dane wydarzenie będą komentować uczestniczący w nim słuchacze.
10. Organizatorzy, koordynatorzy, pryncypałowie i inne osoby odpowiedzialne za realizację imprez zwyczajnie nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi – jakie są koszty, ani nawet jak poprosić o to czy tamto. Przez tyle lat starali się realizować swoje przedsięwzięcia jak najmniejszym kosztem, w efekcie czego nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak mizernie im te imprezy wychodzą. Gdy muszą zorganizować imprezę muzyczną, event firmowy albo dancing dla np. 450 osób, zwyczajnie zatrudniają DJ-a z zestawem nagłaśniającym, składającym się z dwóch basów i dwóch zestawów „na patyku”. Wybierają spośród lokalnych usługodawców i wyciskają ich do cna. Niestety, wielu z nich doskonale wie, czym to pachnie, a mimo to ROBIĄ TO. Jestem przekonany, że i Wy daliście się wmanewrować w takie imprezy.
Rozwiązania są nieco podstępne. Przede wszystkim jednak należy stwierdzić, że jedynym profesjonalnym rozwiązaniem w sytuacji, gdy już nie da się z danego przedsięwzięcia wykręcić, jest to, by zrobić wszystko, co tylko się da, aby impreza wypadła jak najlepiej. Wadą takiego rozwiązania zaś jest to, że ewentualny sukces imprezy jest tylko i wyłącznie wynikiem naszego wysiłku, a problem pozostaje nierozwiązany (oczywiście, jeśli impreza okaże się niewypałem, to my staniemy się kozłami ofiarnymi). Moją pierwszą sugestią jest więc, by odrzucać propozycje, o których wiadomo, że ich realizacja będzie wyglądała w taki właśnie sposób, uprzejmie tłumacząc, że celem naszej firmy jest wyłącznie dostarczanie nagłośnienia najwyższej jakości, zaś za tak małe pieniądze zwyczajnie nie jesteśmy w stanie zapewnić ani odpowiedniego sprzętu, ani ludzi. Owszem, istnieją firmy i wolni strzelcy, którzy sprzedadzą się za kilka złotych. Nie bądźmy jednymi z nich.
Kiedy jednak nie mamy już możliwości, by się wykręcić (a zdarza się to wszystkim – często dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy z charakteru imprezy do momentu, gdy już jest za późno, by odrzucić propozycję), wówczas, po zakończeniu sztuki, powinniśmy wyjaśnić swym zleceniodawcom, że na szczęście udało się uniknąć wielu problemów, ale gdyby zarezerwowali nieco więcej pieniędzy w budżecie i posłuchali porad ekspertów, brzmienie mogłoby być znacznie lepsze (a to oznacza więcej i bardziej zadowolonych uczestników). To może ich zainteresować albo nie. My przynajmniej będziemy mieli nauczkę na przyszłość, by unikać tego konkretnego zleceniodawcy, przestrzegając też inne, zaprzyjaźnione firmy.
9. Zła akustyka – wszyscy wiemy, że istnieją takie pomieszczenia, w których nie da się uzyskać dobrego brzmienia, np. znacząca większość hal sportowych w Polsce, o Stadionie Narodowym nie wspominając. Jedno jest pewne, a mianowicie to, że w miejscach o naprawdę kiepskiej akustyce nie osiągniemy ŻADNEJ korzyści, pompując w kierunku widowni więcej mocy, niż potrzeba. O ile to możliwe, lepiej grać delikatnie. Zmniejszyć moc PA i skoncentrować się raczej na tym, jak zminimalizować odbicia od ścian i sufitu, i tak ustawić nagłośnienie, by dźwięk promieniowany był WYŁĄCZNIE w stronę publiczności i nigdzie indziej. Warto też zastanowić się nad zmniejszeniem głośności na scenie. Bardzo pomocne będą w tym systemy odsłuchu osobistego. Po prostu nie wystarczy stwierdzić, że „to pomieszczenie jest do niczego”, i robić wszystko tak, jak zawsze.
8. Nieodpowiedni sprzęt. Czasami może to być skutek działania sił, o których wspominałem w punkcie 10, ale czasami da się coś zrobić, by zminimalizować problem. Jeśli staramy się uzyskać dobry sound, ale nagłośnienie nie pokrywa całej powierzchni widowni, należy rozważyć dostawienie dodatkowych modułów głośnikowych albo przestawienie tych, które mamy do dyspozycji. Pamiętam sytuację, gdy grałem sztukę w sali, w której znajdowały się trzy balkony. Lokalny realizator powiedział mi, że korzystając ze sprzętu, jakim dysponuje, zwykle nie udaje mu się sięgnąć do najwyższego balkonu, w związku z czym ustawił głośniki w taki sposób, by uzyskać jak najlepsze brzmienie przynajmniej na płycie i pierwszych dwóch balkonach. Jest to rozsądny kompromis. Wykorzystaliśmy więc to, co było na miejscu, a dodatkowymi zestawami średnio-wysokotonowymi pokryliśmy najwyższy balkon. Wyszło całkiem dobrze.
Ale nie zawsze ma się tyle szczęścia. Zawsze jednak, o czym wspominałem w punkcie 10., należy zachować profesjonalną postawę. Trzeba też poinformować zleceniodawcę o naturze problemu. I mimo że niekoniecznie musi nas wysłuchać ani zrozumieć, to jednak możemy być pewni, że postąpiliśmy właściwie. Wszyscy spędzamy niezliczone godziny na przygotowaniach kabli, multicorów, połączeń głośnikowych, konsolet, wzmacniaczy i wielu innych urządzeń, by wszystko wyszło, jak należy. To właśnie czyni nas tym, kim jesteśmy. Naszym zadaniem jest, by ZAWSZE uzyskać jak najlepsze rezultaty, bez względu na to, jak trudna jest sytuacja.
7. Hałas na scenie. Na szczęście dzięki rozpowszechnieniu się systemów odsłuchu osobistego problem ten stał się ostatnimi czasy mniej dokuczliwy. Prawdziwy dopust boży! Jednak na wielu trasach, koncertach i występach wciąż używa się monitorów podłogowych, czy to z racji upodobań wykonawcy, budżetu, czy też braku znajomości zasad działania systemów osobistych. A zatem gdy na scenie pracują monitory, grają bębny, wzmacniacze gitarowe i wszystko inne, cierpi na tym miks.
Dlatego zalecałbym, byście zaznajomili się z niuansami funkcjonowania osobistych systemów odsłuchowych, o ile jeszcze tego nie zrobiliście. Następnie poszukajcie innych sposobów na zmniejszenie hałasu na scenie. Czy kolumna gitarowa jest skierowana na wysokość kolan gitarzysty? Czy perkusja jest osłonięta ekranem? Czy istnieją jeszcze jakieś środki, które można zastosować, by zniwelować hałas? Zastosowanie każdego ze wskazanych środków spowoduje stopniowe oczyszczenie miksu i poszerzenie kontroli nad brzmieniem.
6. Czas dotarcia. W większości systemów PA jakie widziałem, zupełnie nie brano tego efektu pod uwagę. Jednak, szczerze mówiąc, nie trzeba się tym martwić w każdym przypadku. Dziś, gdy mamy do dyspozycji konsolety cyfrowe, wyposażone w cyfrowe linie opóźniające, procesory i inne urządzenia, nie ma żadnego wytłumaczenia dla ignorowania wspomnianego efektu. Chodzi mi o to, że gdy rozmieścimy zestawy głośnikowe po obu stronach sceny, mównicy czy czego tam jeszcze, i nie opóźnimy sygnału w odpowiedni sposób, to publiczność będzie wyraźnie słyszała, że głos prelegenta lub wokalisty dociera z głośników. Zaznajomcie się z prędkością propagacji dźwięku (średnio 340 m/s w temperaturze pokojowej na poziomie morza) i zapamiętajcie, że każde 30 centymetrów dystansu wprowadza 1-milisekundowe opóźnienie. Mając to na względzie spróbujcie obliczyć, o ile opóźnić dźwięk z głośników, by publiczność słyszała bezpośredni głos lektora z leciutkim wyprzedzeniem w stosunku do PA. W ten sposób stworzycie iluzję, że źródłem dźwięku jest osoba na scenie, a nie system nagłośnieniowy. Zainteresujcie się efektem Haasa.
5. Niewłaściwe używanie mikrofonów bezprzewodowych. Ja widzę to jako połączenie planowania (lub jego braku) i wiary, że mikrofony bezprzewodowe to rodzaj sztuki voodoo, w związku z czym „nie da się nic zrobić”. Szczerze powiedziawszy, zawsze jest coś, co można uczynić. Działanie mikrofonów bezprzewodowych opiera się na obliczeniach matematycznych i badaniach naukowych, i tak należy je taktować. Zastosowanie znajdują wszelkie prawa fizyki. Oczywiście, używanie byle jakich mikrofonów bezprzewodowych to jak gra w chińską, przepraszam, rosyjską ruletkę, ale jeśli korzysta się z systemów kosztujących po 2.000 zł za sztukę, to źródłem problemów jest zwykle rozmieszczenie anten i wybór częstotliwości. Dlatego powinniście czytać instrukcje obsługi tych systemów i gromadzić informacje, jakie można uzyskać od uznanych producentów. Tylko poszerzanie wiedzy da jakieś korzyści. Zapoznajcie się także z oprogramowaniem do koordynowania częstotliwości.
4. Utrata słuchu. Na pewnym forum czytałem post, w którym wspomniano o czymś, o czym słyszałem już nie raz – miks na koncercie był drażniąco rozjaśniony, co świadczy o tym, że prawdopodobnie realizator ma kłopoty ze słuchem. Dlatego proszę, proszę, PROSZĘ, badajcie słuch każdego roku i przestańcie sobie wmawiać, że zakładanie ochraniaczy na uszy, gdy podczas strojenia nagłośnienia z głośników leci głośny różowy szum, jest „niemęskie”. A gdy zauważycie, że sprawność Waszego słuchu maleje, powinniście zrobić jedyną słuszną rzecz, czyli rozejrzeć się za inną ścieżką kariery. Otwórzcie firmę nagłośnieniową. Zajmijcie się światłem albo zostańcie technikami scenicznymi. Jeśli jednak zdecydujecie się dalej miksować, to musicie pamiętać, że Wasz słuch będzie się nadal pogarszał, a Wasze miksy będą brzmiały coraz gorzej i gorzej.
3. Kiepskie okablowanie, zakończenia i uziemienie. Jest to jedna z tych przyczyn, które, obok nieprawidłowości struktury wzmocnienia występują zbyt często. Zdarza się, że styk ekranu przewodu zwiera się ze stykiem gorącym, co powoduje powstanie zwarcia albo pętli mas. Dlatego powinno się regularnie dokonywać przeglądu przewodów mikrofonowych, a także kontroli i czyszczenia wszelkich gniazd. Bardzo pożyteczne jest także zaznajomienie się z problematyką dopasowania impedancji i poziomów. Powinniście wiedzieć, kiedy D.I.box pomoże, a kiedy nie. Dobrze byłoby też gdybyście zrozumieli, dlaczego kiepskim pomysłem jest podłączenie 300-omowego przetwornika gitarowego wprost do 1-kiloomowego wejścia mikrofonowego.
2. Niewłaściwa struktura wzmocnienia. Tak, słyszeliście o tym już pewnie tysiące razy. Niewłaściwe działanie systemu PA, w siedmiu przypadkach na dziesięć jest wynikiem nieprawidłowej struktury wzmocnienia. Najczęstszym problemem jest zbyt małe wzmocnienie poziomu na „wstępie” – mam na myśli przedwzmacniacze mikrofonowe – i jego zwiększanie gdzieś dalej w łańcuchu audio. W rezultacie pojawia się zbyt dużo szumu, a dźwięk traci na mocy. Drugim problemem jest przeładowanie szyn wyjściowych. Wynika to stąd, że zsumowany sygnał z kanałów miksera jest tak silny, że wzmacniacz na szynie nie jest w stanie go przetworzyć. W rezultacie dźwięk zostaje zmiażdżony i brzmi irytująco.
Inaczej niż w czasach, gdy nagrywano na taśmę analogową, nie zawsze dobrą rzeczą jest maksymalne pompowanie poziomu sygnału w kanałach czy na szynach. Należy go wzmacniać na tyle mocno, by odstęp sygnału od szumu był jak największy, ale jednocześnie nie na tyle, by pojawiały się zniekształcenia. Dostępne są książki, wykłady, seminaria i szkolenia z tego zakresu. Warto też słuchać porad innych. Ale to od Was zależy, by ostatecznie struktura wzmocnienia została ukształtowana właściwie, przy użyciu takiego sprzętu, jaki się ma dyspozycji.
1. Brak umiejętności mikserskich. Może się to objawiać na wiele różnych sposobów, ale najczęściej można to poznać po tym, że: jest zbyt głośno, zbyt jasno, słychać zbyt duże zniekształcenia i brak równowagi pomiędzy poszczególnymi elementami miksu. Moi drodzy, nie ma na to żadnego wytłumaczenia, gdy korzysta się z dobrego i prawidłowo skonfigurowanego sprzętu. Wówczas wszystkich tych problemów można uniknąć. Bywałem nie raz na koncertach, na których dwaj różni wykonawcy grali na tym samym systemie PA. Artysta A brzmiał kiepsko, dół był zamulony, bez mocy, środek jazgotliwy, średnica zbyt jasna, a góra zniekształcona. Instrumenty zlewały się ze sobą. Bębny były zbyt głośne, zwłaszcza stopa. Wokal zaś był totalnie nieczytelny lub odwrotnie – nadmiernie wyciągnięty dominował nad całym miksem. Gdy na scenę wszedł artysta B, to było to niczym objawienie: czysty, mocny dół, doskonały balans instrumentów, przejrzysta średnica, czyste wokale i piękna, szeroka góra.
Skąd brała się ta różnica? Źródłem był przede wszystkim realizator. Oczywiście, swój udział mieli w tym również występujący artyści, ale dźwięk pochodził przecież dokładnie z tych samych źródeł – bębnów, pieców gitarowych, klawiszy i mikrofonów wokalnych. Prawdziwa odmiana nastąpiła za konsoletą. Jeden z realizatorów wiedział, co robi, drugi nie. Kropka.
Co możecie więc zrobić, by poszerzyć Wasze Wspaniałe Umiejętności Mikserskie? Po pierwsze odstawić na bok swoje ego i zrozumieć, że przed Wami jest jeszcze wiele do nauczenia. Każdy miksuje inaczej, ale istnieją pewne powszechnie przyjęte zasady, stosowane nawet przez największych realizatorów. Oni wiedzą, jakie brzmienie zamierzają uzyskać i jak je osiągnąć, z technicznego punktu widzenia. Są samokrytyczni i obiektywni wobec tego, co słyszą. Wiedzą też, że twarde reguły omikrofonowania bębnów czy korekcji brzmienia gitar nie zawsze sprawdzają się w praktyce. Sposobem na właściwą korekcję jest zrozumienie, w jaki sposób instrumenty i wokale powinny współbrzmieć, i wiedza o tym, jak stworzyć odpowiednią przestrzeń dla każdego elementu miksu.
Wielcy realizatorzy dźwięku mają otwarte umysły i potrafią aktywnie słuchać tego, co się dzieje na przodach. Na tej podstawie podejmują właściwe działania. Wiedzą też, czego chce artysta i czego oczekuje publiczność. Tego wszystkiego można się nauczyć. Na co więc czekacie?
Armand Szary