X4L - wzmacniacz z DSP z serii X
Biznes „nagłośnieniowy” – w porównaniu z innymi dziedzinami techniki (np. przemysłem samochodowym, czy ...
Na temat systemów odsłuchu osobistego ukazało się wiele artykułów, nie tak dawno również na łamach magazynu LSI. Zasadniczo zostało w nich powiedziane wszystko, lub prawie wszystko, co istotne dla systemów przewodowych i bezprzewodowych.
Omówione zostały najczęściej wskazywane zalety oraz mankamenty faktyczne, a także te „dopowiadane”. Padło też kilka zdań na temat mitów stworzonych w związku z korzystaniem z tych urządzeń, a także o tym, że krążące „opowieści” nie mają zwykle żadnego racjonalnego umocowania.
Osobiście miałem nadzieję do tematu systemów IEM nie wracać, a przynajmniej nie wracać w najbliższym czasie, i tak by się z pewnością stało, gdyby nie telefoniczna rozmowa.
Otóż na zasadzie „dostałem twój numer od znajomego” odezwał się do mnie pewien nieznajomy, któremu z kolei jego znajomy podpowiedział, że dowie się ode mnie, gdzie można wykonać odlewy słuchawek. Dlaczego akurat ode mnie? Przecież dla uzyskania informacji na ten temat nie są konieczne jakieś specjalne zabiegi, wymagające kontaktów z jakimiś wtajemniczonymi osobami. O.K. nie ma to znaczenia w tym momencie...
W całej tej sytuacji istotne znaczenie ma jedynie fakt, że mój rozmówca kupił sobie własny bezprzewodowy system odsłuchu osobistego, no i teraz nie może z niego korzystać!! System jest fabrycznie nowy, kupiony u lokalnego dystrybutora, a wykonany został przez znanego producenta o ugruntowanej na rynku reputacji. W czym zatem tkwi problem? Jak stwierdził mój rozmówca, kupionego systemu boi się używać w obawie o własny słuch, a ściślej mówiąc o jego uszkodzenie. Ktoś, kto zdaniem rozmówcy „zna się na tych sprawach” przestrzegł go (czytaj: naopowiadał bzdur), że system taki może być używany wyłącznie z tak zwanymi „odlewami” wykonanymi indywidualnie dla użytkownika. W przeciwnym razie użytkownik naraża się na uszkodzenie słuchu, a więc problem jest bardzo poważny! Ja dodałbym jeszcze od siebie, że podczas korzystania z innych słuchawek, niż wspomniane odlewy, użytkownik – oprócz rzecz jasna ryzyka utraty słuchu – naraża się również na łupież, grzybicę paznokci, a także płaskostopie... No cóż, jest to kolejna z (nie wiedzieć czemu) przekazywanych sobie w zaufaniu „prawd objawionych”, opierająca się na dwóch solidnych filarach – gusłach i zabobonach! Zawiera ona dokładnie tyle samo prawdy, ile znajduje się w stwierdzeniu, że dzieci przynoszone są przez bociany, i że czarne bociany roznoszą tylko chłopców, a białe – wyłącznie dziewczynki. Ludzie, opamiętajcie się, bo raczej trudno o większy absurd!
No dobrze, ale o co chodzi z tymi słuchawkami? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w dalszej części. Uważam bowiem, że w pierwszej kolejności należy odpowiedzieć sobie na dwa inne pytania. A mianowicie czy którykolwiek z szanujących się producentów systemów IEM ryzykowałby budowaną przez lata reputację, dodając do własnych urządzeń tandetne słuchawki, które stwarzają realne zagrożenie dla zdrowia użytkowników? Oczywiście, że NIE! Czy świadomie ryzykowałby skandal, głośne medialnie procesy sądowe i konieczność wypłacania olbrzymich odszkodowań? Również i na to pytanie odpowiedź brzmi NIE!
Traktując temat systemów IEM bardzo serio, czyli na przykład w kontekście ochrony zdrowia, można nie ograniczać się wyłącznie do wskazywania problemu słuchawek, ale posunąć się znacznie dalej i zaryzykować tezę, że w ogóle korzystanie z systemów odsłuchu osobistego stanowi realne zagrożenie częściową lub całkowitą utratą słuchu! Niestety, tak sformułowana teza nie wniosłaby niczego odkrywczego. Co więcej, dowodzenie prawdziwości tego założenia byłoby czymś w rodzaju przysłowiowego wyważania otwartych drzwi. Wszyscy producenci o istniejących realnie zagrożeniach piszą bowiem – jasno i wyraźnie – w dodawanej do każdego urządzenia broszurce, zatytułowanej „Instrukcja obsługi dla użytkownika”. Zawiera ona całą prawdę i tylko prawdę – również o tym jak wspomnianych zagrożeń uniknąć, a przynajmniej jak zminimalizować prawdopodobieństwo ich wystąpienia. Inna „prawda” na ten temat nie istnieje i tego ustalenia się trzymajmy!
Wiele razy podkreślałem przy różnych okazjach, że instrukcję obsługi należy czytać, a w zasadzie od jej przeczytania należy rozpocząć eksploatowanie każdego, nowego urządzenia. W przypadku systemów odsłuchu osobistego stosowanie się do zawartych w instrukcji zaleceń ma wagę szczególną. Uszkodzony w wyniku niewłaściwej eksploatacji wzmacniacz, procesor efektów czy mikrofon da się przywrócić do stanu idealnego. Jest to tylko kwestia poniesienia kosztów, które, w zależności od zakresu powstałych uszkodzeń, mogą być niekiedy bardzo dotkliwe dla portfela. W sytuacjach beznadziejnych można zawsze kupić nowe urządzenie, a całą sytuację potraktować jako cenną, czy może raczej kosztowną, życiową lekcję.
Niestety, to co dotyczy urządzeń, nie ma absolutnie zastosowania w odniesieniu do ludzkiego słuchu. Zmiany, które powstają w tym narządzie są bardzo często nieodwracalne, gdyż organizm ich nie regeneruje – podobnie zresztą jak i wielu innych elementów naszego cielesnego „osprzętu”. Jeśli, przykładowo, skaleczymy palec, to rana z czasem się zabliźni. Być może pozostanie po niej widoczny ślad – w zależności od rodzaju oraz wielkości zranienia. Jeśli natomiast stracimy palec lub jego część, to organizm nie wykształci w tym miejscu nowego palca. Co więcej, nie zregeneruje nawet jego utraconej części.
Z narządem słuchu sytuacja jest niestety dokładnie taka sama. Zmęczony przez ekstremalne poziomy dźwięku słuch jest w stanie wrócić do równowagi. Zajmuje mu to zwykle od kilku godzin do kilku dni. Okres ten uwarunkowany jest przez dość złożoną zależność przyczynowo- skutkową. Znaczenie mają tu między innymi takie czynniki jak wartość SPL oraz czas, przez który słuch wystawiony był na działanie dźwięku, regularność powtarzania się okresów eksponowania na dźwięk, częstotliwość dźwięku, a także indywidualna wrażliwość danego osobnika. Jeśli jednak powstaną zmiany w wyniku permanentnego eksponowania słuchu na działanie dźwięku o ekstremalnych wartościach SPL, to zmiany te są już bardzo często nieodwracalne. Ich skutek można oczywiście złagodzić, ale uszkodzonego słuchu nie da się przywrócić do idealnego stanu za żadne pieniądze!
Jeśli przykładowo sięgniemy do wspomnianej instrukcji obsługi dla użytkownika, dotyczącej eksploatacji jednego z modeli urządzeń produkowanych przez firmę SHURE, to już na początku pierwszej strony znajdziemy w niej następującą informację, którą producent zamieścił pogrubioną czcionką: „Korzystanie z tego systemu przy przesadnie ustawionym poziomie głośności może spowodować trwałe uszkodzenie słuchu. Korzystaj z możliwie jak najniższego poziomu głośności”.
To jednak jeszcze nie wszystko. Poniżej następuje kontynuacja wcześniej rozpoczętej myśli, a brzmi ona następująco: „Aby korzystanie z systemu było bezpieczne, unikaj długotrwałego słuchania przy przesadnie wysokich wartościach SPL. Prosimy też o zapoznanie się z wytycznymi, przygotowanymi przez OSHA (agencja federalna zajmująca się regulacjami dotyczącymi ochrony zdrowia w miejscu pracy – przypis autora) odnośnie czasu po jakim może pojawić się uszkodzenie słuchu eksponowanego na daną wartość SPL:
90 dB SPL – 8 godz.
95 dB SPL – 4 godz.
100 dB SPL – 2 godz.
105 dB SPL – 1 godz.
110 dB SPL – 30 min.
115 dB SPL – 15 min.
120 dB SPL – bezwzględnie unikać, gdyż uszkodzenie może być natychmiastowe!
Producent urządzenia wyjaśnia też, że: „W warunkach koncertu trudno jest dokładnie określić faktyczną wartość SPL, jaka działa na bębenek w uchu. Poza tym wpływ na wyznaczanie poziomu głośności systemu ma poziom dźwięku (hałasu), jaki panuje w otoczeniu użytkownika, emitowanego przez odsłuchy podłogowe, boczne, zestawy gitarowe, bębny itd. Dlatego istotne znaczenie dla wyznaczania poziomu SPL podczas korzystaniu z systemu IEM ma dobra izolacja od otoczenia. Zapewnia ją właściwe dopasowanie oraz wysoka jakość słuchawek”.
Na tej samej stronie przeczytamy równie, że: „Oto kilka wskazówek, do których należy się stosować podczas korzystania z systemu odsłuchu osobistego, by nie stwarzać zagrożenia dla słuchu:
1. Regulator poziomu głośności należy ustawić w minimalnym położeniu, umożliwiającym poprawne słyszenie.
2. Odczuwalne „dzwonienie” w uszach wskazuje na zbyt wysokie ustawienie poziomu głośności. Należy w tym przypadku natychmiast cofnąć położenie regulatora głośności.
3. Systematycznie badaj stan swojego słuchu w poradni audiologicznej. Jeżeli podczas korzystania z systemu zauważysz intensywne wydzielanie woskowiny w uszach, zaprzestań korzystania z systemu do czasu poddania się badaniu przez audiologa.
4. Dbaj o czystość słuchawek. Przemywaj nakładki substancją antyseptyczną – przed oraz po ich używaniu. Czynność ta pozwoli zapobiec infekcjom bakteryjnym. Zaprzestań używania słuchawek, jeśli wywołują one silne uczucie dyskomfortu, powodują podrażnienia lub są przyczyną infekcji”.
No i wreszcie dotarłem do sedna sprawy, czyli do słuchawek. We wspomnianej instrukcji producent wskazuje na możliwość współpracy urządzenia ze słuchawkami wykonanymi indywidualnie dla danego użytkownika – potocznie nazywanymi „odlewami”. Wskazuje też firmy, w których można takie słuchawki wykonać: Ultimate Ears, Firehouse Productions oraz Sensaphonics, a podanie tych akurat marek nie jest wcale dziełem przypadku. Chodzi o to, by słuchawki były właściwie dopasowane pod względem parametrów do urządzenia, z którym będą współpracować.
W przypadku słuchawek miniaturowych występują te same zależności, które odnoszą się do klasycznych słuchawek nagłownych, współpracujących z danym wzmacniaczem słuchawkowym czy głośnikiem lub zespołem głośników i zasilającym taki układ wzmacniaczem. Przetworniki słuchawek miniaturowych charakteryzują te same parametry, które prezentuje każdy duży przetwornik – na przykład max SPL (dB/mW) czy impedancja (Ω). Wartość tej ostatniej nie może być niższa od minimalnej wartości impedancji obciążenia wyjścia słuchawkowego w odbiorniku, którą określił producent urządzenia.
W instrukcji mówi się na przykład o konieczności korzystania z „pokładowego” limitera, chroniącego słuch w sytuacji przypadkowego, gwałtownego przyrostu wartości SPL. Jednak w żadnym jej akapicie nie wspomina się – choćby tylko w jednym zdaniu – o jakichkolwiek ograniczeniach dotyczących słuchawek uniwersalnych, znajdujących się standardowo w komplecie. Zasady korzystania z nich są takie same, jak zasady korzystania z indywidualnie wykonanych odlewów, więc „opowieści” o jakimś szczególnym zagrożeniu dla słuchu z ich strony są po prostu stekiem bzdur!
Każdy z producentów urządzeń, a już z całą pewnością każdy z producentów o ugruntowanej pozycji na rynku, posiada ofertę uniwersalnych słuchawek dedykowanych dla własnych urządzeń. Dodam w tym miejscu, że firmy wykonujące odlewy posiadają również szeroką ofertę słuchawek uniwersalnych. Oferta ta jest mocno zróżnicowana pod względem konstrukcji przetworników, co tym samym przekłada się również na duże zróżnicowanie ich cen. Słuchawki uniwersalne wyposażane są w zestaw silikonowych nakładek o rozmiarach S, M, L, XL oraz XXL, dzięki czemu można je w prosty sposób dopasować do indywidualnych potrzeb. Opcjonalnie dostępne są również nakładki jednorazowe, wykonane z elastycznej pianki, która po zgnieceniu i wprowadzeniu słuchawki do ucha rozpręża się, tworząc izolację akustyczną od otoczenia, a jednocześnie utrzymuje słuchawkę w uchu. Stabilne utrzymywanie się słuchawki na miejscu ma między innymi wpływ na poprawne słyszenie dolnego zakresu pasma.
Wysokie modele produkowanych standardowo słuchawek uniwersalnych nie ustępują pod względem jakości dźwięku czy bezpieczeństwa użytkowania słuchawkom wykonanym na indywidualne zamówienie. Ich głównym mankamentem bywa dopasowanie do indywidualnej budowy anatomicznej ucha. Każdy człowiek, jak wiemy, ma inny kształt i wielkość małżowiny, inny przedsionek kanału słuchowego, a także wielkość samego kanału. Te właśnie uwarunkowania anatomiczne powodują, że pomimo szerokiej gamy rozmiarów silikonowych nakładek niekiedy trudno jest w sposób idealny dobrać ich wielkość, by zapewniły one zadowalającą izolację akustyczną od otoczenia i nie pozwalały słuchawce na wysuwanie się z ucha podczas ruchu. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, odlewy mają tu zdecydowaną przewagę. Masa plastyczna, która w procesie przygotowania wycisków zostaje wtłoczona do przedsionka kanału ucha, idealnie dopasowuje się do jego kształtu, a następnie tężeje. Dzięki temu wykonany na jej podstawie odlew jest również idealnie dopasowany do anatomicznego kształtu, zapewniając optymalną izolację akustyczną oraz powodując, że słuchawka nie wypada z ucha. Poza tym płaskie wyprofilowanie zewnętrznej części odlewu sprawia, że cała konstrukcja nie sterczy na zewnątrz, co niestety ma wciąż jeszcze miejsce w przypadku niektórych modeli słuchawek uniwersalnych.
Co zaś tyczy się problemu zagrożenia słuchu, to najskuteczniejszą metodą ochrony przed nimi jest przede wszystkim zdrowy rozsądek oraz stosowanie się do zaleceń producenta, które przekazał on dla użytkownika. Nieocenionym wsparciem jest również własny realizator odsłuchów, a także odpowiedzialni, świadomi swoich poczynań koledzy w zespole, a zwłaszcza ci, którzy obsługują elektroniczne instrumenty klawiszowe, samplery itp.
Szczerze mówiąc, znacznie większym zagrożeniem dla słuchu, niż systemy IEM – bez względu na to, czy używa się ich ze standardowymi słuchawkami, czy wykonanymi na specjalne zamówienie – są wszelkie przenośne urządzenia służące do odtwarzania zgromadzonej w nich muzyki w postaci plików MP3. Korzystanie z tych „dobrodziejstw” techniki za pomocą słuchawek, które bardzo często nie mieszczą się w żadnych standardach jakości (pomijając już jakość samego formatu MP3), jest permanentnym eksponowaniem słuchu na działanie dźwięku o beznadziejnie niskiej jakości. Wetknięte w ucho słuchawki tłoczą do środka zamkniętego kanału decybele kiepskiego dźwięku. Im większy jest hałas w otoczeniu, tym bardziej zwiększany jest zwykle przez użytkownika poziom emitowanego przez słuchawki dźwięku. Proces ten zwykle powtarza się systematycznie przez wiele godzin dziennie, nie dając narządowi słuchu szansy na odpoczynek i naturalny proces zregenerowania się. Do czegoś tak absurdalnego natura nas, ludzi, nie przystosowała!
Skutkiem opisanych praktyk może być z czasem stan, w którym pomimo wyjęcia z uszu słuchawek przez cały czas słyszalny będzie szum lub dźwięk przypominający dzwonek.
Odczuwanie tego zjawiska przez kilka dni oznacza ostatni moment, by udać się do specjalisty i zbadać stan własnego słuchu, gdyż jest ono ostrzeżeniem, że właśnie znaleźliśmy się na „ostatniej prostej” prowadzącej do trwałego uszkodzenia! Przypadłość ta określana jest jako „szum uszny” (od łac. Tinnitus Auris), a polega ona na identyfikowaniu dźwięku, który w rzeczywistości wcale nie występuje. Na temat szumów usznych istnieje wiele teorii, z których – jak dotąd w ponad 60% przypadków – nie udało się do końca określić mechanizmu ich powstawania. Natomiast najczęściej podawaną przyczyną ich powstawania jest bez wątpienia wysokie natężenia hałasu. Hałas ten mogą emitować źródła, na których działanie ludzie wystawiają się regularnie, bez stosowania odpowiednich zabezpieczeń w celu ochrony słuchu. Szumy uszne najprawdopodobniej powstają w wyniku uszkodzeń komórek włoskowatych narządu spiralnego (narząd Cortiego) w strukturze, która przetwarza dźwięki z otoczenia na impulsy nerwowe kierowane do mózgu. Kiedy komórek włoskowatych zaczyna ubywać, ludzki mózg prawdopodobnie kompensuje ich utratę poprzez generowanie wrażenia słuchowego w postaci szumu, dzwonienia lub brzęczenia w uszach.
Uszkodzenie komórek włosowatych może być również następstwem powikłań wywołanych grypą, infekcjami bakteryjnymi, a także być naturalnym skutkiem biologicznego procesu starzenia się organizmu. Postrzeganie dźwięku, który nie występuje, jest jednostką chorobową. Jest to przykra dolegliwość, która stwierdzana jest u coraz większej liczby osób, wśród których dolna granica wieku z każdym rokiem dramatycznie się obniża. Nie można przy tej okazji pominąć również innego aspektu opisanej wcześniej sytuacji. Poza problemem zdrowotnym słuchanie skompresowanej muzyki ma niestety również wypaczający wpływ na poczucie estetyki i wrażliwość na jakość odbieranego dźwięku. Dla nikogo nie jest dziś tajemnicą, że popularne formaty kompresji, do jakich zalicza się format MP3, zawierają jedynie fragmenty oryginalnego pasma z dźwięku zapisanego przykładowo na płycie CD lub choćby tylko w formatach WAV czy FLAC. O płycie winylowej już nawet nie wspominam!
Na podstawie wieloletnich badań – między innymi przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda – zostało naukowo dowiedzione, że popularność formatu MP3 powoduje u ludzi narastającą obojętność na jakość odbieranej muzyki. Pomimo faktu że ten tak zwany „stratny format” dostarcza niskiej jakości dźwięku, popyt na zapisaną w taki sposób muzykę wcale nie maleje. To z kolei sprawia, że ludzie coraz bardziej przyzwyczajają się do płaskiego brzmienia, którego efekt jest dodatkowo potęgowany przez niskiej jakości słuchawki dostarczane wraz z odtwarzaczami, komputerowe głośniki czy głośniki wszelkiego rodzaju smartfonów. Ugruntowane na przestrzeni lat przyzwyczajenie spowodowało niestety, że taka jakość dźwięku uznawana jest przez większość osób za standard, gdyż bogaty obraz dźwiękowy, o szerokim zakresie pasma oraz dynamice, po prostu brzmi dla nich obco i nienaturalnie. Podsumowując temat słuchawek powiem rzecz następującą. Oprócz wymienionych wcześniej marek wykonujących odlewy na indywidualne zamówienie jest wiele innych, jak na przykład Fischer, Westone czy Future Sonics.
Zanim jednak podjęta zostanie decyzja o zamówieniu kosztownych odlewów, dobrze jest przekonać się w praktyce, czy system odsłuchu osobistego jest rozwiązaniem, które spełnia pokładane w nim oczekiwania. Warto popracować więc przez jakiś czas z uniwersalnymi słuchawkami, by przekonać się, czy wybrany sposób jest sposobem optymalnym, zapewniającym spodziewaną jakość i komfort pracy.
Jeśli ocena wypadnie pozytywnie, to można być pewnym, że po wykonaniu odlewów poziom zadowolenia znacząco wzrośnie. Jeśli natomiast pokładanych oczekiwań nie spełni, to nie ma sensu ulegać trendom czy namowom i walczyć z samym sobą, zmuszając się do korzystania z czegoś, co odbiera pewność siebie, potęgując jednocześnie stres wywołany dyskomfortem. Wielu znanych artystów nie zmaga się z podobnymi dylematami, gdyż po prostu nie korzysta z tego typu urządzeń. Jednym z nich był na przykład Joe Cocker, który dokonał rzeczy wielkich – czego wszystkim serdecznie życzę.
Marek Witkowski