X4L - wzmacniacz z DSP z serii X
Biznes „nagłośnieniowy” – w porównaniu z innymi dziedzinami techniki (np. przemysłem samochodowym, czy ...
Tym, co pożądane jest przy typowych aplikacjach związanych ze wzmacnianiem dźwięku oraz jego rozpraszaniem na interesującym nas w danej sytuacji obszarze, jest przede wszystkim przewidywalny kształt promieniowania.
W przypadku systemów typu line array, które charakteryzują się dość szerokim kątem rozproszenia w płaszczyźnie poziomej, przy jednocześnie wąskim kącie rozproszenia w płaszczyźnie pionowej, oba założenia są od początku do końca spełnione. Czy rozwiązuje to wszystkie problemy, zawsze i w każdej sytuacji?
Z uwagi na to, że słuchacze (czy też widzowie – o ile komuś to drugie określenie bardziej odpowiada) znajdują się zwykle na jednym poziomie i stanowią grupę szeroko rozwiniętą względem sceny, celowym jest zapewnienie szerokiego i równomiernego pokrycia obszaru widowni. Wysoce pożądanym jest jednocześnie to, by uniknąć w jak największym możliwym stopniu wszelkich negatywnych zjawisk, które mogą wpłynąć na rozproszenie dźwięku oraz równomierne pokrycie, jak na przykład kierowanie dźwięku na przypadkowe przedmioty, które powodują jego odbicie, a więc sufit, ściany boczne, wewnętrzne filary czy ściana znajdująca się na wprost sceny.
Możliwość uzyskania tak zdefiniowanego kształtu rozproszenia wynika z pewnej szczególnej cechy systemów line array, dotyczącej promieniowania w płaszczyźnie pionowej – co w tym przypadku jest niekwestionowaną zaletą. Jeśli w dodatku system składa się z pojedynczych elementów, rozproszenie pionowe można w znacznym stopniu kontrolować poprzez zakrzywienie grona.
W tym miejscu wkraczamy już jednak w zakres bardziej specjalistycznej wiedzy, gdzie najczęściej pojawiają się pytania o to jak w konkretnych warunkach powinien być skonfigurowany i wyrównany system? Fakt, że jest to – jak napisałem – specjalistyczny obszar wiedzy nie oznacza jednak, że jest on kompletnie nieprzystępny i tajemniczy do tego stopnia, by jego zgłębienie wymagało bratania się z siłami nieczystymi lub sięgania do praktykowania czarnej magii. Trzeba jednak powiedzieć w tym momencie i to, że nie każda sytuacja wymaga rozbudowanego systemu, a co więcej nie w każdej sytuacji taki system się sprawdza, dając niekiedy efekt odwrotny do zamierzonego.
Do czego w tym momencie zmierzam? Otóż z nieodgadnionych powodów do różnych obiektów trafia sporo sprzętu, który zupełnie się nie nadaje – ani do tego typu miejsc, ani też nie jest potrzebny przy profilu prowadzonej standardowo działalności. Po pierwsze – dlatego, że na przykład nie ma fizycznej możliwości, by poprawnie go zainstalować, co wynika choćby z wielkości oraz uwarunkowań architektonicznych pomieszczenia. Po drugie – dlatego, że często jest on później obsługiwany przez osoby dość „przypadkowe”, o różnym stopniu wtajemniczenia w sferę zagadnień koniecznych do właściwej eksploatacji tego rodzaju urządzeń. Pół biedy, gdy sprzęt w domu kultury lub klubie ma charakter stałej instalacji, a do tego jego obsługą zajmuje się wciąż ta sama osoba, która jeśli nawet nie ma ochoty zagłębiać się w różne detale techniczne, to przynajmniej aksjomatycznie akceptuje wszelkie zalecenia przekazane przez osoby, które sprzęt zainstalowały i przygotowały do pracy. Znacznie gorzej dzieje się, gdy jest to system mobilny, eksploatowany przez różne osoby, które według własnego „widzimisię” dokonują każdorazowo jego konfiguracji w losowy sposób.
Osobiście uważam więc, że dla wielu typowych zastosowań w mniejszych pomieszczeniach, jak kluby lub domy kultury, idealnym rozwiązaniem są klasyczne systemy punktowe lub proste zespoły głośnikowe typu line array, które nie wymagają żadnych dodatkowych, skomplikowanych czynności konfiguracyjnych. Możliwości wyboru odpowiedniego sprzętu dla konkretnie określonego przeznaczenia jest w obecnym czasie bardzo dużo.
Ostatnie lata wykrystalizowały dwa wyraźnie zarysowane trendy w projektowaniu zespołów głośnikowych. Jeden z nich to właśnie wykorzystanie technologii line array. Drugi to zespoły głośnikowe z wbudowanymi wzmacniaczami i kontrolerem DSP. Ta druga opcja stała się możliwa dzięki zasilaczom opartym na przetwornicy HF oraz wzmacniaczom budowanym w technologii PWM (pulse-width modulation). Wykorzystanie tych zdobyczy nauki pozwoliło bowiem na konstruowanie wzmacniaczy dostarczających stosunkowo duże moce, bez pokaźnych rozmiarów transformatora sieciowego oraz olbrzymich kondensatorów elektrolitycznych w module zasilacza, a także baterii radiatorów koniecznych do odprowadzenia ciepła, wydzielanego podczas pracy przez tradycyjne tranzystory mocy stopni końcowych. To wszystko przyczyniło się w sposób znaczący do redukcji rozmiarów i ciężaru bloku wzmacniacza oraz zwiększeniu generowanych przez zespoły głośnikowe poziomów SPL.
Początkiem tej „rewolucji” były oczywiście duże systemy, projektowane pod kątem usprawnienia obsługi tras koncertowych. Jednak w krótkim czasie stosowane tam technologie zaczęły być coraz częściej adoptowane i w coraz szerszym zakresie stosowane w znacznie mniejszych konstrukcjach, dedykowanych do mniej wyrafinowanych zastosowań. Tak oto systemy mniej lub bardziej zbliżone do zdefiniowanych cech źródła liniowego stały się powszechnie używane w szerokim zakresie – na małych scenach, w klubach, dyskotekach, jako uzupełnienie dużych systemów PA, a nawet jako odsłuchy sceniczne.
Nie ma potrzeby szperać w zbyt odległej przeszłości, by zauważyć przyczynę tego szybko rozpowszechnionego zjawiska. O historii pisałem już wcześniej w jednym z publikowanych w tym roku materiałów. Dla przypomnienia powiem tylko, że wystarczy sięgnąć do zagadnień związanych z akustyką pomieszczeń, by przekonać się, że zazwyczaj występujące w nich problemy są najłatwiej i jednocześnie najskuteczniej eliminowane poprzez stosowanie zespołów głośnikowych o wyraźnie zdefiniowanej, kierunkowej charakterystyce rozproszenia. Oczywiście pozostaje jeszcze kwesta pewnej mody i ulegania jej trendom w myśl zasady „mamy w klubie to samo, co oferują renomowane firmy nagłośnieniowe”. Rzecz jednak w tym, że firmy te wraz z adekwatnym do sytuacji systemem PA oferują jeszcze całą resztę, która kryje się pod enigmatycznym określeniem „know-how”, a więc konkretną wiedzę, doświadczoną ekipę oraz cały dodatkowy osprzęt, pozwalający na maksymalne wykorzystanie możliwości systemu w danym miejscu.
Rozwiązań konstrukcyjnych odpowiednich dla małych sal koncertowych i klubów jest doprawdy wiele. Przejdźmy zatem do kilku bardziej konkretnych informacji na temat rozwiązań dotyczących
W sytuacji gdy wymagany jest wąski kąt rozproszenia tuby prezentują bardzo ograniczoną przydatność. Poza tym ich użycie w ostateczności dotyczy zakresu wyższych częstotliwości, gdyż w innej sytuacji wielkość tuby musiałyby być całkiem sporych rozmiarów, a to nie pozostaje bez wpływu na wielkość obudowy zespołu głośnikowego. Poza tym uzyskanie – czy też efektywne wykorzystanie – wąskiego kąta również dla niższego zakresu częstotliwości, przy na przykład popularnie stosowanym głośniku membranowym o średnicy 12” w doskonale znanych od dawna konstrukcjach typu 12/2, nie jest możliwe, gdyż kąt rozproszenia gwałtownie zaczyna się rozszerzać wraz ze spadkiem zakresu częstotliwości.
Z uwagi na powyższe konstruktorzy sprzętu od długiego czasu prowadzą prawdziwy wyścig w poszukiwaniu innych rozwiązań, pozwalających na przewidywalne kierowanie rozproszeniem zespołu głośnikowego, który będzie przenosił pasmo w jak najszerszym zakresie, a jednocześnie pozwoli na utrzymanie kompaktowych rozmiarów obudowy. Dzięki wspomnianemu „wyścigowi” udało się dotychczas stworzyć wiele interesujących projektów. Przykładem jednego z ciekawszych rozwiązań w tym zakresie może być opisywany ostatnio na łamach LSI zespół głośnikowy TS400, wyprodukowany przez firmę Dynacord. Jego konstrukcja opiera się na kombinacji łączącej źródło liniowe oraz tubę – dla przetwarzania wyższego zakresu częstotliwości (podobnie sytuacja ma się z – również opisywanymi niedawno, a konkretnie w poprzednim numerze – zestawami głośnikowymi firmy Fohhn przyp. red.).
Przykład TS400 jest oczywiście zupełnie przypadkowym przykładem, bo nie chodzi mi w tym momencie o cytowanie nazw producentów czy silenie się na porównania, a już w żadnym wypadku dokonywanie jakichkolwiek ocen. Ciekawe rozwiązania ma w swojej ofercie handlowej wielu producentów. Niektórzy z nich wręcz specjalizują się w budowaniu sprzętu dedykowanego do wykorzystania w pomieszczeniach o trudnych warunkach akustycznych i trzeba obiektywnie stwierdzić, że im się to udaje z bardzo dobrym rezultatem.
Od zarania tego typu konstrukcji spora część projektów opierała się na kilku standardowych przetwornikach o małej średnicy (5-6,5”), układanych w obudowie w jednej pionowej linii. Tworzą one układ charakteryzujący się z założenia cechami jak najbardziej zbliżonymi do zdefiniowanych cech źródła liniowego. Jak już kiedyś wspominałem, pierwszym konstrukcjom nie stawiano zbyt wygórowanych wymagań, jeśli chodzi o jakość dźwięku oraz generowane wielkości SPL, gdyż ich rola ograniczała się głównie do przekazu słownej informacji. Z biegiem czasu, gdy wymagania odnośnie jakości przetwarzanego dźwięku zaczęły rosnąć, a materiały i technologie stworzyły szerszy zakres możliwości, konstrukcje te wzbogacono o przetwornik wysokiego zakresu częstotliwości, który umieszczany był nad pozostałymi przetwornikami – czyli w górnej części obudowy zespołu głośnikowego. Okazało się jednak, że takie rozwiązanie obarczone jest pewnym mankamentem. Ułożone obok siebie w linii przetworniki membranowe, pomimo tego że ich kąt promieniowania w płaszczyźnie pionowej jest mniejszy, niż na przykład kąt klasycznego głośnika o średnicy 12”, i tak ograniczały w pewien sposób promieniowanie przetwornika odpowiedzialnego za przetwarzanie zakresu wysokich częstotliwości. Kiedy dostrzeżono ten fakt, zaczęto w różnych konstrukcjach stosować wyrafinowane rozwiązania, których zadaniem miało być jeśli już nie wyeliminowanie, to przynajmniej złagodzenie skutków tego zjawiska. Jednym z rozwiązań stało się przesunięcie przetwornika wysokich tonów ku środkowej części płyty czołowej obudowy i umieszczenie nad nim oraz poniżej głośników membranowych odpowiedzialnych za przetwarzanie pozostałego zakresu pasma.
Gdyby ograniczono się jedynie do „kosmetycznej” zamiany miejsc rozlokowania przetworników, nie zmieniłoby to zupełnie niczego, a już z całą pewnością nie zmieniłoby na lepsze. Dlatego też oprócz zmiany układu przetworników zastosowano tu pewien trik. Pozostały zakres częstotliwości, który przetwarzany jest przez resztę przetworników, podzielono na kolejne dwa węższe zakresy. Dzięki temu posunięciu przetworniki znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie ciśnieniowego przetwornika wyższego zakresu częstotliwości są mocno ograniczone od dołu, przechodząc jednocześnie płynnie w obszar jego działania. Tym samym kolejne przetworniki w konstrukcji tego typu są od przetwornika HF bardziej oddalone, a także nieco bardziej przesunięte w dół pod względem podziału. Odpowiadają one za przetwarzanie niskiego zakresu częstotliwości, nie wpływając już zbyt drastycznie na kąt rozpraszania zakresu wysokiego środka i góry.
Tego typu rozwiązanie konstrukcyjne jest w zasadzie dążeniem do uzyskania w prosty sposób – bo przy pasywnym podziale częstotliwości – tego samego efektu, jaki uzyskuje się dzięki nowoczesnym kontrolerom głośnikowym DSP. Jego celem jest zachowanie stałej proporcji pomiędzy efektywną długością radiatora oraz długością fali promieniowanego dźwięku. Tym, co w działaniu wyróżnia tego rodzaju konstrukcje jest szeroki zakres częstotliwości, na przestrzeni której utrzymywany jest stały kształt rozproszenia schodzący mocno w dół, aż do zakresu częstotliwości niskiego środka. W tym miejscu być może pojawią się pytania sceptyków o to jak „składają się” zakresy promieniowania poszczególnych przetworników, o spójność i odpowiedź fazową układu.
Udzielenie precyzyjnych wyjaśnień nie jest w tym momencie możliwe, gdyż rozważania dotyczą konstrukcji kompaktowych w ogólnym podejściu do tego tematu. Jak wspomniałem wcześniej, postanowiłem nie opierać się na przykładzie żadnego konkretnego modelu i marce. Różne szczegółowe zagadnienia, których pytania mogą dotyczyć, będą się kształtowały odmiennie dla konkretnych modeli – w zależności na przykład od typu zastosowanych przetworników, filtrów zwrotnicy oraz innych rozwiązań – charakterystycznych dla danego projektu.
Oto przykład. Jeśli w danym projekcie zastosowany został ciśnieniowy przetwornik wysokotonowy, umieszczony na końcu tuby, to będzie on w tym momencie cofnięty względem pozostałych przetworników, które zamontowane zostały bezpośrednio na przedniej płycie obudowy. Przykładowo możemy przyjąć, że w przypadku konstrukcji kompaktowych, różnica ta wynosi około 9 cm – zależnie od rodzaju tuby. Ten dystans odpowiada czasowi opóźnienia w propagacji wynoszącemu określoną wartość wyrażoną w milisekundach. To przyczyni się do powstania przesunięcia fazowego, które zacznie nabierać wyraźnego znaczenia wraz ze wzrostem częstotliwości, w odniesieniu do długości fali wyrażonej w centymetrach. Generalnie rzecz ujmując, odpowiedzi fazowe tego typu konstrukcji są typowe dla wielu rozwiązań z pasywną zwrotnicą oraz ciśnieniowym przetwornikiem HF. W tym miejscu warto dodać, że każdy głośnik jest jednocześnie swego rodzaju filtrem akustycznym, prezentującym właściwą dla siebie odpowiedź fazową. Do niej dodana jest odpowiedź fazowa układu elektrycznego filtrów dzielących pasmo, które wprowadzają własne przesunięcie fazowe, charakterystyczne dla danego typu filtra. Dopiero w tym momencie wyłania się pełen obraz fazowy danej konstrukcji.
Trzeba tu od razu podkreślić, że korygowanie występujących w pasywnej konstrukcji mankamentów, będących wypadkową wszystkich wymienionych tu czynników, jest oczywiście możliwe poprzez zastosowanie filtrów typu „all-pass”, ale zastosowanie ich pociąga za sobą powstanie problemów innej natury. Poza tym filtry tego rodzaju są skomplikowane i kosztowne w produkcji. Ten ostatni argument ma wpływ decydujący na fakt, że praktycznie żaden z producentów sprzętu nie stosuje tego typu rozwiązań. Argumentacja producentów bywa w tym przypadku wyjątkowo zgodna – gdyby „problem” dotyczył konstrukcji klasy hifi, to oczywiście posunięcie takie mogłoby być na swój sposób racjonalne, ale nie w przypadku, gdy mowa jest o konstrukcjach będących elementem systemu PA. Odpowiedź fazowa w tym kontekście jest po prostu ignorowana.
A’propos – skoro już poruszony został ten temat... Wielokrotnie bywa też tak, że pewne pojęcia dotyczące tego zagadnienia są mylone, nadinterpretowane lub z premedytacją wykorzystywane jako „element zaskoczenia”, dobrze brzmiący w dyskusjach. Jestem przekonany, że każdy – lub prawie każdy – przynajmniej raz spotkał się z podobną sytuacją. Ilekroć dźwięk wydaje się brzmieć nieco „dziwnie” w miejscu, gdzie zebrała się grupka „branżowych dyskutantów”, a do tego nikt nie jest do końca pewien przyczyny takiej sytuacji, to natychmiast ktoś wykazuje się refleksem i, „błyszcząc” na tle grupy, rzuca kategoryczne stwierdzenie, że „coś jest nie w porządku z fazą i powinni to skorygować”. Tak się jakoś złożyło, że przez szereg lat powstało sporo różnych obiegowych – często dezorientujących – osobliwości. Ludzie często mówią o problemach fazowych, czy też zniekształceniach fazowych, gdy sygnały pochodzące z wielu źródeł nakładają się i podczas sumowania nie są zgodne fazowo. Przykładem takiej sytuacji mogą być dwa głośniki stojące w pomieszczeniu i odtwarzające ten sam sygnał. W zależności od pozycji słuchacza względem głośników droga sygnału emitowanego przez jeden z nich może być dłuższa do pokonania zanim dotrze on do pozycji słuchacza. W konsekwencji tego – uwzględniając wartość częstotliwości sygnału – po jego zsumowaniu może nastąpić zjawisko konstruktywnej lub destrukcyjnej interferencji, nazywanej filtracją grzebieniową, określanej też jako tak zwane „fazowanie”. Filtracja grzebieniowa, z racji jej wyraźnego wpływu na odpowiedź amplitudową, jest zjawiskiem łatwym do zidentyfikowania słuchowo.
Nieco innym zagadnieniem są natomiast zależności dotyczące przetworników tego samego zespołu głośnikowego czy też wyłącznie pojedynczego przetwornika. Otóż głośnik systemu nagłośnieniowego – sam w sobie – prezentuje również pewną indywidualną odpowiedź fazową, co znaczy, że sygnały o różnych częstotliwościach nie są promieniowane przez tenże głośnik w idealnej zgodności fazowej. Jeżeli do tego samego głośnika podłączymy dwa równoległe, zsynchronizowane sygnały o przebiegu sinusoidalnym i częstotliwościach np. 100 Hz oraz 200 Hz, a następnie spojrzymy na generowaną przez ten głośnik falę akustyczną, to w tym przypadku okaże się, że zdecydowana większość głośników będzie odtwarzała te sinusoidalne przebiegi z lekkim przesunięciem fazy. Jeżeli przesunięcie fazy (lub cykl) osiągnie wartość 360˚ (albo pełną wielokrotność tej wartości), to różnica w czasie nie będzie wcale zauważalna. Tak więc gdyby jedyną różnicę pomiędzy sygnałami stanowiła tylko ich odpowiedź fazowa, to różnica ta byłoby bardzo trudno, a raczej niemożliwa – pod żadnym względem i pod jakimkolwiek znanym warunkiem – do wykrycia „na ucho”!
Proponuję więc pozostawić dywagacje na temat przesunięć fazowych, gdyż nasza zdolność do ich bezpośredniej identyfikacji metodą „na ucho”, bez dodatkowego impulsu o dużej amplitudzie oraz systemu odczytującego, jest mocno ograniczona…
Prawdziwie dobry system to oczywiście taki, który jest doceniany z racji uzyskanych wyników pomiarowych i dobrej jakości dźwięku. Pamiętać jednak warto, że oprócz tych są jeszcze dwie inne istotne cechy, jak niezawodność działania i łatwość przygotowania do pracy. Te cechy nabierają istotnego znaczenia w sytuacji dotyczącej wyboru systemu dla małego klubu czy domu kultury, a więc miejsc, w których rzadko kiedy stawia się systemowi PA wyjątkowo wyrafinowane zadania. Pamiętać tu przy okazji warto, że nawet najlepiej zaprojektowany i najbardziej renomowany system może okazać się bezużytecznym, jeśli podczas jego montażu możliwe są do popełnienia podstawowe błędy, jak niewłaściwe skonfigurowanie kontrolerów, błędne okablowanie głośników, połączonych z niewłaściwymi wyjściami wzmacniaczy, lub źle dobrane wartości wzmocnienia, itd.
Te, a także wiele innych, powody mogą nie tylko przyczynić się do niewłaściwej pracy systemu, ale też doprowadzić do uszkodzenia niektórych jego elementów. Dlatego w przypadku małych klubów godnym rozważenia są zespoły głośnikowe typu „plug and play” z wbudowanym wzmacniaczem, wyposażone w zintegrowany kontroler DSP.
Przygotowanie takiego systemu do pracy sprowadza się zwykle do trzech prostych czynności: połączenia jego elementów kablami sygnałowymi, podłączenie kabli zasilających i ewentualnie załączenia zasilania oraz wyboru fabrycznego presetu powodującego automatyczną konfigurację współtworzących system elementów. Tę ostatnią czynność wykonuje się zresztą praktycznie tylko jeden raz – podczas pierwszego uruchomienia. Systemy tego typu są zazwyczaj przygotowane przez producenta w taki sposób, że wykonanie pomyłkowego okablowania elementów jest bardzo trudne i trzeba się tu mocno postarać, by błędnie wykonać tę czynność. Każdy producent zadbał mianowicie o wyraźne oznaczenie gniazd na panelach połączeniowych. Oczywiście niezależnie od tego jak proste w obsłudze jest dane urządzenie, warto zawsze zapoznać się z jego instrukcją obsługi przeznaczoną dla użytkownika, po czym zachować ją, by zawsze w sytuacjach budzących różnej natury wątpliwości można było po nią sięgnąć.
Jak wcześniej wspomniałem, rynkowa oferta kompaktowych systemów – również tych, które reklamowane są jako systemy typu „line array” – jest bardzo bogata. Zdecydowanie odradzam jednak kupowanie urządzeń „wytanionych”, które masowo zalały rynek. W porównaniu z nimi cena urządzeń renomowanych marek – nie tylko zagranicznych, ale nawet rodzimych produktów o uznanej reputacji – może niestety szokować. Jednak podjęta nieostrożnie decyzja o zakupie, której głównym argumentem „za” jest atrakcyjnie niska cena, może w przyszłości (nawet bardzo niedalekiej) stać się początkiem pasma niekończących się problemów i okazać finansową pułapką.
Sprzętu marki „Rabarbar Sound” nikt nie zechce bowiem naprawiać! Dlaczego? Ponieważ spora jego część jest traktowana – już przez samego producenta – jako rzecz jednorazowego użycia. W okresie, gdy obowiązuje gwarancja sprzedawcy, sprzęt ten jest najczęściej wymieniany na nowy – o ile uda się sprzedawcę przekonać, że do jego awarii nie przyczynił się sam użytkownik poprzez niewłaściwą eksploatację. Nie muszę tu chyba dodawać, że udowodnienie, iż sprzęt był prawidłowo eksploatowany, może okazać się dla pechowego właściciela sporym wyzwaniem. Po upływie ochrony gwarancyjnej możemy więc mieć duży problem i/lub równie niemałe koszty związane z ewentualną naprawą – o ile uda się jakikolwiek serwis taką naprawą zainteresować. Wielowarstwowe obwody drukowane wykonywane przez automaty, pozbawione oznaczeń komponenty elektroniczne czy głośniki o nieznanych parametrach, a także brak schematów serwisowych – to rzeczy, które skutecznie zniechęcają do podejmowania prób naprawy, gdyż zmarnowany na nią czas bywa nieadekwatny do kosztów, które należałoby z tego tytułu naliczyć.
1. Zakup sprzętu zaawansowanego technologicznie, o możliwościach przekraczających mocno realne potrzeby klubu lub domu kultury jest przysłowiowym wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Możliwości tego sprzętu nigdy nie zostaną w pełni wykorzystane, a jak wielokrotnie pokazało życie, w krótkim czasie ulega on dewastacji i zdekompletowaniu.
2. Jeśli zasadnym – nie wynikającym jedynie z chęci dostosowania się do aktualnych trendów mody – jest zakup sprzętu typu line array, to warto zastanowić się nad systemem kompaktowym, który jest wygodny w przygotowaniu do pracy i łatwy w obsłudze.
3. Żaden system – nawet najbardziej renomowany – nie daje 100% gwarancji, że zechcą z niego korzystać wszyscy wykonawcy, których zamierzamy zapraszać. Spora część artystów lub agencji, które się nimi opiekują, współpracuje z zaufanymi firmami nagłośnieniowymi, gdyż te oprócz sprzętu gwarantują im pełen zakres „know-how”.
4. Zamiast inwestować w sprzęt, z którego w krótkim czasie i tak nie będzie większego pożytku, rozsądniej jest zlecić pewne imprezy profesjonalnym firmom, których działanie na długo pozostawi uczestnikom miłe wspomnienia.
Marek Witkowski