Mikrofony V - Jak używać mikrofonów – gitary, instrumenty strunowe i akordeon

2013-02-18
Mikrofony V - Jak używać mikrofonów – gitary, instrumenty strunowe i akordeon

 

Kto by przypuszczał, że tak małe i tak, wydawałoby się, proste urządzenie, jak mikrofon pochłonie nam tyle czasu na jego poznanie.

Ale, jak wiadomo, im więcej wiemy tym łatwiej nam później dokonać wyboru przy zakupie czy w ogóle używaniu mikrofonów. Poza tym zawsze lepiej (i taniej !!) uczyć się na błędach innych niż własnych.

A więc jeszcze w tym (i najbliższym) numerze co nieco na ten temat. Ponieważ już w ubiegłym miesiącu przeszliśmy od teorii do praktyki, tak więc i ten artykuł poświęcimy na praktyczne wykorzystanie wcześniej już nabytej wiedzy teoretycznej. Mamy za sobą mikrofony wokalowe oraz instrument najbardziej „mikrofonożerny”, czyli potrzebujący co najmniej kilku tych urządzeń – perkusję.

Gitarzyści, szczególnie Ci „elektryczni”, przeważnie dysponują własnym wzmacniaczem z głośnikami (osobno lub w formie „piecyka”), ale w zasadzie oprócz koncertów w niewielkich klubach i tak trzeba będzie ich nagłośnić za pomocą systemu FOH. Dobrze jest wiedzieć, jakie mikrofony do tych celów nadają się najlepiej, jakich nie będziemy musieli się wstydzić, a jakich lepiej unikać.

Podobnie jest z gitarzystami „pudłowymi”. Zarówno gitary akustyczne, jak i, coraz częściej, klasyczne mają wbudowane przystawki gitarowe (najczęściej piezoelektryczne), które znacznie upraszczają życie samym gitarzystom oraz nagłośnieniowcom. O ile jednak brzmienie „akustyka” nagłaśnianego taką przystawką jest już akceptowane przez większość, nawet najbardziej wybrednych słuchaczy, o tyle brzmienie „nylonu” przenoszonego przez przystawki, zwłaszcza niezbyt wysokich lotów, znacznie odbiega od naturalnego brzmienia gitary klasycznej. Często więc, zarówno w przypadku gitar klasycznych, jak i akustycznych, przyjdzie nam zmierzyć się z tematem ich nagłośnienia właśnie za pomocą mikrofonu. A więc do dzieła

„PUDŁO”


Zacznijmy od gitary klasycznej i akustycznej, czyli popularnie mówiąc „pudła”. Optymalnym rozwiązaniem jest zastosowanie mikrofonów pojemnościowych małomembranowych (Shure SM81, AKG C1000, Audio-Technica AE5100, Neumann KM 184/185), co nie znaczy, że coś stoi na przeszkodzie, aby zastosować mikrofony wielkomembranowe. Są też specjalne mikrofony mocowane do pudła rezonansowego (np. DPA 4099) czy wręcz na pudle w okolicy mostka, jak np. AKG C411. Oczywiście przy braku „pojemników” można posłużyć się też mikrofonami dynamicznymi, byle instrumentalnymi – unikajmy nagłaśniania „pudła” mikrofonami wokalowymi!


Ustawienie mikrofonów to osobny rozdział, przy czym ilu realizatorów, tyle „patentów”. Generalnie zasada jest taka, że im bliżej otworu rezonansowego, tym brzmienie jest bardziej basowe i dudniące, zaś przesuwając się w stronę gryfu brzmienie będzie bogatsze w wyższe częstotliwości, ale jednocześnie mniej będzie „dołu” w brzmieniu. Nie można więc kierować się „złotymi zasadami” typu: „ustawiaj mikrofon zawsze w okolicy 12 progu, w odległości 5 cm”. Abstrahując już od tego, że – o ile nie jest to mikrofon „zapięty” na pudle – utrzymanie tych reżimów podczas całego występu będzie bardzo trudne (a jeśli do tego gitarzysta stoi a nie siedzi, praktycznie niewykonalne), to również trzeba pamiętać, że każda gitara ma swoje specyficzne brzmienie i specyficzny sposób promieniowania dźwięku. Nie promieniuje bowiem tylko sam otwór rezonansowy, ale cały instrument, z gryfem włącznie. Dlatego też dla każdej gitary znalezienie miejsca, gdzie uzyskać możemy optymalne brzmienie jest sprawą indywidualną. Inna kwestia, że takie eksperymenty możemy prowadzić w warunkach studyjnych, natomiast na koncercie faktycznie najbezpieczniej będzie ustawić mikrofon w miejscu połączenia gryfu z pudłem rezonansowym, czyli w większości przypadków będzie to rzeczywiście w okolicy 12-14 progu.


Natomiast co do kwestii odległości mikrofonu od instrumentu – w warunkach scenicznych też nie poszalejemy. Jeśli używamy mikrofonu o charakterystyce kierunkowej (kardioidanej, superkardioidalnej, hiperkardioidalnej) musimy się liczyć z efektem zbliżeniowym, tzn. w miarę zbliżania przetwornika do źródła w sygnale zacznie pojawiać się więcej niskich częstotliwości. Dlatego też jeśli – co jest niestety często jeszcze spotykane – ustawimy mikrofon blisko (kilka centymetrów) od strun, skierowany na środek otworu rezonansowego, w głośnikach usłyszymy bardzo dudniące brzmienie gitary, a w monitorach może nam się nie udać uzyskać odpowiednio głośnego sygnału bez mocnego podcięcia częstotliwości poniżej kilkuset Hz. Jeśli jednak ustawimy mikrofon zbyt daleko, również możemy mieć problem w „ukręceniu” odpowiedniego odsłuchu dla gitarzysty (szczególnie gdy nagłaśniamy gitarę mikrofonem dynamicznym) albo w torze gitarowym będzie „tłoczno”, jak ma Marszałkowskiej w godzinach szczytu (jeśli nagłaśniamy czułym mikrofonem pojemnościowym), szczególnie na głośnych scenach, gdy mocno odkręcone są piece gitarowe i/lub monitory (a nie daj Bóg, jak jeszcze są sidefille!).

Reasumując – trzeba znaleźć kompromis pomiędzy sensownym brzmieniem i odpowiednim marginesem od sprzężenia. Dobrze jest stosować mikrofony pojemnościowe, dzięki czemu nie trzeba będzie nadmiernie „żyłować” gaina w kanale mikrofonowym miksera, ale nie ustawiać ich zbyt daleko (choćby gitara najfajniej brzmiała nam w odległości 50 cm), aby uniknąć nadmiernych przesłuchów z monitorów czy innych instrumentów. Dla wygody grającego zasadnym będzie też zastosowanie raczej gabarytowo niewielkich „paluszków” niż mikrofonów wielkomembranowych. Jeśli natomiast zajdzie konieczność użycia mikrofonów dynamicznych, to tym bardziej starajmy się zachować ich jak najmniejszą odległość od instrumentu, aby uzyskać odpowiednio mocny sygnał na wejściu konsolety.

„ELEKTRYK”


Jeśli nagłaśniamy gitarę elektryczną z „pieca”, możemy skorzystać z wymienianych już powyżej profesjonalnych instrumentalnych mikrofonów dynamicznych (raczej rzadko pojemnościowych) – najczęściej stosowana opcja to wciąż klasyk SM57 – albo skorzystać ze specjalnych mikrofonów. Chodzi o miniaturowe mikrofony, często na „gęsich szyjkach” ze specjalnym mocowaniem, pozwalającym zamontować je bezpośrednio na obudowie wzmacniacza lub kolumny gitarowej. Zaletą tego rozwiązania jest pozbycie się niewygodnego, czasami przeszkadzającego statywu, mała wielkość mikrofonu (co z brakiem statywu koło „pieca” powoduje, że cała zabawa jest prawie niewidoczna dla potencjalnego „oglądacza” imprezy) oraz zachowanie stałej odległości od głośnika, nawet wtedy kiedy w okolicach „pieca” sześć razy na minutę przegalopuje wokalista, nie zważając w artystycznym uniesieniu na to, co mu stanie na drodze. Z przykładowych przedstawicieli takich mikrofonów możemy wymienić AKG C416 czy Sennheiser e608.


Pozostaje nam kwestia ustawienia mikrofonu – w jakiej odległości i pozycji względem środka głośnika (lub jednego z głośników kolumny)? Jeśli chodzi o pierwszy problem, to – podobnie jak było z gitarą akustyczną/klasyczną – im bliżej, tym więcej dołu w brzmieniu (znowu efekt zbliżeniowy). Natomiast ustawienie mikrofonu w stosunku do osi głośnika wygląda tak – im bliżej środka, tym brzmienie jest jaśniejsze, a im dalej (bliżej krawędzi membrany) tym brzmienie staje się bardziej matowe. Ustawienie mikrofonu centralnie w osi głośnika może być więc na dłuższą metę męczące, będzie bowiem dość „kłujące”, przejaskrawione i pozbawione „mięcha”. No, chyba że właśnie na takim brzmieniu nam zależy. Możemy też poeksperymentować z kątem ustawienia przetwornika względem płaszczyzny głośnika. Może nasz mikrofon będzie miał znacznie ciekawsze brzmienie, jeśli ustawimy go pod pewnym kątem, niż zbierając dźwięk z pieca czołem membrany mikrofonu.

Wszystko oczywiście ładnie, jeśli jesteśmy w studiu, i to najlepiej własnym, gdzie mamy nielimitowany (finansami!) dostęp do sprzętu. Na scenie taki komfort zdarza się równie często, co przelot Komety Halleya w sąsiedztwie Ziemi, więc – jeśli nie mamy wypracowanej jakiejś własnej, sprawdzającej się w większości przypadków metody – najlepiej zacząć od ustawienia mikrofonu w odległości 2-3 cm od „grilla” pieca/kolumny, „w pół drogi” między osią głośnika, a jego krawędzią, mikrofon kierując pod kątem prostym do głośnika. Jeśli brzmienie wyda nam się za bardzo zmulone lub matowe, spróbujmy przesunąć mikrofon bliżej osi głośnika i/lub nieco go odsunąć od urządzenia. Jeśli brzmienie jest zbytnio „szpilkowe” i kłujące w uszy, przesuńmy mikrofon dalej od osi, w stronę krawędzi membrany głośnika.

Nie możemy zapominać, że na sześciu (bądź siedmiu czy dwunastu nawet) strunach świat się nie kończy. Czas więc przejść do tematu cztero-strunowców czyli na początek

BAS, KONTRA-BAS


Gitara basowa, podobnie jak „zwykła” gitara elektryczna, przeważnie też nie występuje solo, to znaczy bez swojego wzmacniacza/pieca. Dlatego zasady nagłaśniania pieca basowego będą podobne, jak pieca gitarowego, z tą jednak różnicą, że musimy wziąć pod uwagę specyfikę brzmienia basu. A, jak sama nazwa wskazuje, gitara basowa w głównej mierze powinna emitować dźwięki basowe, czyli o niskiej częstotliwości. Musimy więc obsłużyć ją mikrofonem, który będzie miał odpowiednio szeroką w dół charakterystykę częstotliwościową. Nadają się do tego wszystkie mikrofony stosowane do nagłaśniania stopy. Temat nagłaśniania perkusji, w tym stopy, poruszany był w ubiegłym miesiącu, ale dla tych, którzy przeoczyli ten artykuł przypomnienie: stopę nagłaśniamy np. uznanymi na całym świecie mikrofonami typu AKG D112, Sennheiser e602, Shure Beta 52. Dla mniej wymagających (i o mniej zasobnych portfelach) takie mikrofony, specjalnie dedykowane do nagłaśniania instrumentów niskobrzmiących, oferują wschodni producenci (Samson, img Stage Line, JTS, itp.). Można też zastosować mikrofony z serii mikro z zaczepem na piec, stosowane do wzmacniaczy gitarowych, o których wspomniałem nieco wcześniej, ale nie spodziewajmy się w takim przypadku „potężnego” dołu. Pomijam oczywiście bardzo często spotykany w nagłośnieniu basu „patent”, tj. bezpośrednie wysłanie do miksera sygnału liniowego z pieca, bo nie dotyczy to przecież tematu naszego artykułu.

Podobnie z kontrabasem i wiolonczelą. Jeśli zbieramy dźwięk mikrofonem (mogą być też nagłaśniane za pomocą różnej maści przystawek piezzo, ale to – znów – nie temat tego artykułu, więc nie będziemy go rozwijać), zastosujemy najczęściej te same mikrofony, co do stopy.

STRUNOWCÓW CIĄG DALSZY


Kontrabas i wiolonczelę mamy już „z głowy”, pozostają nam altówka, skrzypce, banjo, mandolina, itp. Instrumenty te nagłaśniane osobno zasadniczo powinny być omikrofonowane mikrofonami pojemnościowymi. Nie muszą to być te z najwyższej półki, z wielką membraną. Możemy skorzystać z popularnie stosowanych, jak np. AKG C1000, C535, Shure SM81, SM94, Sennheiser e914. Wygodne – zarówno dla muzyka, jak i realizatora - jest stosowanie do nagłaśniania skrzypiec czy altówki mikrofonów zapinanych na instrument, np. DPA 4099 czy Audio-Technica ATM350. Oczywiście w sytuacji wyższej konieczności można zastosować mikrofony dynamiczne, ale wtedy trzeba je ustawiać bliżej instrumentu (niż w przypadku nagłaśniania „paluszkowymi pojemnikami”) i zastosować bardziej radykalną korekcję na mikserze. Dlatego lepiej stosować wypróbowane mikrofony, które nie zdegradują brzmienia, a przede wszystkim nie będą się sprzęgać.


W przypadku gdy nagłaśniamy całą sekcję smyczkową parą lub kilkoma mikrofonami zbierającymi grupę instrumentów (z dalszych planów), bezwarunkowo musimy skorzystać z „pojemności”.

Z instrumentów strunowych pozostały nam jeszcze harfa, lira, lutnia i cytra, ale chyba przeważająca większość czytelników tego artykuły nigdy z takowymi instrumentami mieć do czynienia nie będzie. A jeśli już ... na naukę nigdy nie jest za późno. Osobny problem stanowią cymbały, które też pewnie nieczęsto będziecie mieli okazję nagłaśniać, ale ten przypadek poruszymy w kolejnym numerze, kiedy mowa będzie o nagłaśnianiu instrumentów sztabkowych (ksylofon, wibrafon czy marimba). Pozostał nam jeszcze jeden instrument, którego nieodzownym elementem są struny, i to w dużej liczbie – fortepian. Z racji jednak tego, że jest to wymagający instrument i warto mu poświęcić trochę więcej miejsca, zajmiemy się nim w kolejnym numerze.

W tym artykule, na koniec, powiemy sobie jeszcze przysłowiowe „dwa zdania” o dwóch wydawałoby się mało popularnych, aczkolwiek ostatnio wracających do łask (w zespołach „Eneiopodobnych”) instrumentach. Wspólną ich cechą jest to, że bez „dmuchnięcia” nie zagrają, a różnią się zarówno rozmiarem, jak i sposobem owego „dmuchnięcia”. Pierwszy z nich (większy) to

AKORDEON


To, czy będzie to akordeon guzikowy, czy klawiszowy nie ma znaczenia. Ważne będzie natomiast ustalenie, czy muzyk będzie używał tylko prawej ręki (klawiszy lub guzików), czy również części basowej (czyli lewej ręki). W pierwszym przypadku możemy sobie pozwolić na nagłośnienie go jednym mikrofonem od strony klawiatury („guzikury”?). Jeśli jednak gość upiera się, że ma dwie ręce i z obu chce korzystać w równym stopniu, trzeba pamiętać, aby podstawić drugi mikrofon od strony basów. I tu zaczynają się „schody”. O ile mikrofon „klawiaturowy” znajduje się mniej więcej w jednakowej odległości od instrumentu (pod warunkiem, że akordeonista jest dość nieruchawy i stoi w miarę stacjonarnie w jednym miejscu), o tyle ten „basowy” z założenia będzie cyklicznie zmieniał swą odległość od instrumentu, w takt ruchów miechem. Rozwiązaniem jest tu zapięcie na instrumencie mikrofonów ze specjalnym mocowaniem, takich jak wspominane już AKG C416, Sennheiser e608 czy Shure Beta 98. Jeśli nie dysponujemy takimi specjałami, posłużmy się mikrofonami pojemnościowymi, które trochę złagodzą efekt „latającego instrumentu” (gdy jeszcze dodatkowo popracujemy kompresorem), w każdym razie poradzą sobie lepiej z tym niż mikrofony dynamiczne. Tu również uwaga – sprawdźmy, czy mikrofon „basowy” nie musi mieć włączonego w mikserze przycisku odwracania polaryzacji.


Z drugiego instrumentu dźwięk wydobywamy dmuchając w niego „własnustnie”, a mowa oczywiście o

HARMONIJCE


Zasadniczo stosuje się tu dobrze brzmiące mikrofony instrumentalne, choć np. firma Shure reklamuje model mikrofonu specjalnie skonstruowany do harmonijki, a mianowicie Shure 520D. W przypadku harmonijki istotne jest nie tylko brzmienie mikrofonu, ale też i jego ergonomia, gdyż wielu harmonijkarzy woli trzymać instrument „przylepiony” do mikrofonu w ręce niż korzystając ze statywu, a to już wymaga pewnych odpowiednich cech, nazwijmy to „budowlanych”, mikrofonów.


Piotr Sadłoń

Estrada i Studio Kursy
Produkcja muzyczna od podstaw
Produkcja muzyczna od podstaw
50.00 zł
Produkcja muzyczna w praktyce
Produkcja muzyczna w praktyce
120.00 zł
Bitwig Studio od podstaw
Bitwig Studio od podstaw
55.00 zł
Sound Forge od podstaw
Sound Forge od podstaw
40.00 zł
Kontakt 5 Kompedium
Kontakt 5 Kompedium
60.00 zł
Zobacz wszystkie
Live Sound & Instalation Newsletter
Krótko i na temat, zawsze najświeższe informacje