X4L - wzmacniacz z DSP z serii X
Biznes „nagłośnieniowy” – w porównaniu z innymi dziedzinami techniki (np. przemysłem samochodowym, czy ...
Po dłuższej przerwie wracamy do tematu systemu DMX512, tylko po to, aby go… zakończyć. A więc na zakończenie małe podsumowanie, a w zasadzie kilka praktycznych wskazówek odnośnie projektowania i pracy z systemem DMX.
Pierwszy krok, jaki należy wykonać – niezależnie od tego, czy przygotowujemy potężne widowisko typu światło-dźwięk, system oświetleniowy teatru czy innego obiektu, światło dla koncertu plenerowego czy mały koncert klubowy – to rozrysowanie „planu sytuacyjnego”. Pozwoli on nam nie tylko na zapoznanie się z topologią sieci, ale również na zorientowanie się jaki sprzęt (abstrahując od samych „światełek” i innych odbiorników DMX) będzie nam niezbędny. Najlepiej jeśli będzie on w formie „geograficznej” lokalizacji sprzętu pracującego w systemie DMX.
Taki plan, czytelnie i klarownie narysowany, pozwala potem na szybkie określenie, czy i jak dokonać podziału systemu na podsystemy lub grupy urządzeń. Np. w przypadku produkcji bazujących na konstrukcjach podwieszanych (trussach) takiego podziału można dokonać adekwatnie do liczby mostów czy sztancy, na których podwieszony będzie sprzęt, plus urządzenia „naziemne”. Można też podzielić system wg. innego kryterium, np. rodzaju urządzeń – ruchome głowy, dimmery, urządzenia LEDowe, wytwornice dymu itp.
Przykład „geograficznego” podziału na podsystemy przedstawia rysunek powyżej. Osobno zgrupowane zostały tam urządzenia na belce frontowej, tylnej i bocznych, osobno sprzęt ustawiony na ziemi, zaś jeszcze innym kablem sterowane są dimmery. Sygnał sterujący wychodzi z konsolety i trafia do krosownicy, zaś stamtąd osobnymi kablami z izolowanych wyjść do wymienionych wcześniej stref, które również „na dzień dobry” mają zainstalowany splitter. Dzięki temu można stosować długie kable, bez zastanawiania się, czy aby ostatnia lampa w łańcuchu nie będzie już „poza zasięgiem”.
Oczywiście, „co kraj to obyczaj”, więc nie trzeba się sugerować takim właśnie podziałem, ale jest to jakieś rozwiązanie, które komuś może się spodobać, a komuś nie. Zaletą takiego podziału na strefy jest to, że w przypadku awarii jednej z nich (np. uszkodzenia kabla) tracimy tylko część z pracujących urządzeń, a nie fundujemy widzom totalny blackout.
Jeśli zaś projektujemy instalacje DMX na stałe, w teatrze, operze, hotelu czy innym budynku, warto zwrócić uwagę na pewne aspekty:
– planując instalację stałą w teatrze czy operze nie należy zbyt oszczędnościowo podchodzić do liczby lokalizacji przyłączy wyjściowych (outlets), zwłaszcza gdy obiekt ma nie tylko służyć „miejscowym”, ale również ma być wynajmowany lub obsługiwać wydarzenia „zewnętrzne”. W takich miejscach biegnące gdzieś pośród widowni dodatkowe kable (bo trzeba podłączyć jakieś urządzenia w miejscu, gdzie – korzystając z zainstalowanego już okablowania
– nijak nie da się dotrzeć z sygnałem) nie są mile widziane
– podobnie z przyłączami wejściowymi (inlets) – w teatrze takie „żelazne” miejsca, gdzie powinny się one znaleźć (oprócz oczywiście kabiny oświetleniowca), to miejsce na widowni, a także przy scenie. W studiach telewizyjnych powinny być zlokalizowane przynajmniej w kilku naściennych panelach przyłączeniowych, tak aby podłączyć doń konsoletę w miejscu najbardziej dogodnym dla realizacji telewizyjnej czy koncertowej
– należy dobrze przemyśleć lokalizację krosownicy sygnałów, tak aby znajdowała się w miejscu, gdzie ekipa techniczna ma łatwy dostęp i gdzie najłatwiej zebrać wszystkie kable sieci DMX w jednym punkcie
– nigdy nie rezygnować z idealnej liczby splitterów, zaprojektowanych dla danego systemu. Jeśli ograniczenia budżetowe uniemożliwiają w danym momencie zakup pełnego setu, zostawić wolne miejsce w szafie rakowej, tak aby w późniejszym okresie można było system rozbudować do pierwotnych założeń
– upewnić się, że wszędzie, gdzie to potrzebne zainstalowana jest adekwatna do potrzeb liczba przyłączy sieciowych
– czy to sterowanych (z dimmerów), czy „zwykłych” 230 V – a także, że są one jasno i czytelnie opisane, a ekipa obsługująca jest poinstruowana, co jest do czego i dlaczego
– nie mieć zakusów „ekonomicznych”, aby zaoszczędzić pieniądze instalując kable DMX w tych samych przelotach i kanałach, co kable sieciowe, dimmerowe i inne wysokonapięciowe. Abstrahując już do zasad prowadzenia instalacji elektrycznych, może to spowodować pojawianie się szkodliwych interferencji
– planując dużą sieć dobrze zastanowić się, ile linii (universe) DMXowych będzie niezbędnych do obsługi całego systemu, biorąc pod uwagę, iż same ruchome głowy potrzebują średnio co najmniej 30 kanałów DMX. Jeśli zaś chcemy, aby system był „rozwojowy”, trzeba zaplanować liczbę linii „z górką”
– w instalacjach teatralnych nie zapominać o „mniej oczywistych” urządzeniach, jak wytwornice dymu, urządzenia efektowe, projektory czy tymczasowe dimmery, lokalizowane przeważnie na podłodze, i zabezpieczyć dla nich odpowiednią liczbę wyjść sygnałowych i przyłączy sieciowych
– pamiętać, iż do pojedynczego wyjścia splittera można podłączyć maksymalnie 32 urządzenia, aczkolwiek im mniej, tym lepiej, tak więc dobrą praktyką jest nie przekraczać liczby 30.
Natomiast w instalacjach mobilnych, koncertowych warto zwrócić uwagę na okablowanie. Jeśli to my dostarczamy sprzęt, trzeba od czasu do czasu (co nie znaczy raz do roku) przetestować wszystkie kable i sprawdzić, czy nie dzieje się z nimi coś niedobrego. To samo tyczy się terminatorów, gdyż ich brak na końcu „gałęzi” albo wadliwe działanie jest przyczyną ogromnej większości problemów z systemem oświetleniowym sterowanym poprzez DMX. Jeśli sprzęt dostarcza firma rentalowa, niestety taki proces może okazać się niezbędny przed rozpoczęciem instalacji sprzętu, chyba że jest to dobrze znana nam firma, o ugruntowanej reputacji, do której mamy pełne zaufanie co do jakości sprzętu przez nią dostarczanego.
Z kolei po zainstalowaniu całego sprzętu warto zrobić „wycieczkę z testerem” po całym systemie i sprawdzić, czy sygnał DMX dociera wszędzie i czy jest poprawny (o testerach DMX pisałem w grudniowym numerze LSI). Zacząć należy od wyjścia z konsolety, a następnie sprawdzić każdą z gałęzi, wpinając się na jej końcu zamiast terminatora. Jeśli wszystko jest OK., mamy „z głowy”. Gorzej jeśli pojawią się błędy – wtedy niestety niezbędne będzie przetestowanie, krok po kroku, każdego z urządzeń w gałęzi, a w zasadzie każdego z kabli łączących kolejne urządzenia. Proces żmudny i czasochłonny, ale pozwoli nam potem ze spokojnym sercem pracować podczas sztuki. Jeśli przebrniemy przez cały ten proces i nie będzie żadnych błędów lub problemy z okablowaniem zostaną usunięte, kolejny krok to „odpalenie” systemu i przetestowanie z konsolety każdego z urządzeń. Jeśli dobrze sprawdziliśmy system i okablowanie, a któreś urządzenie nie działa poprawnie, będzie to „jego” wina, a więc problem mamy zlokalizowany w ciągu sekundy.
Osobny temat to walka z flickeringiem, ale jest on na tyle obszerny (i ważny), iż mam nadzieję, że wkrótce poświęcimy mu więcej miejsca.
Jacek Sitarski
Przy przygotowaniu artykułu autor korzystał m.in. z książki „Practical DMX” Nicka Mobsby’ego.