X4L - wzmacniacz z DSP z serii X
Biznes „nagłośnieniowy” – w porównaniu z innymi dziedzinami techniki (np. przemysłem samochodowym, czy ...
Praca technika scenicznego nie jest łatwa. Powiem nawet, że bywa ciężka. A co więcej, niebezpieczna. Ciało ludzkie jest niestety nietrwałe i podatne na uszkodzenia, a podczas pracy czyha na nas wiele zagrożeń, mniejszej lub większej wagi. Te największe bywają wręcz groźne dla życia, warto więc wiedzieć jak postąpić w sytuacji, gdy koledze coś się przytrafi. Ale i lżejsze nie należą do przyjemności.
Te przykre przypadki można podzielić na kilka kategorii - lekkich urazów, ciężkich urazów, a także urazów zagrażających życiu. W artykule tym postaram się przybliżyć Wam sposoby pomocy, jakiej możemy udzielić poszkodowanemu lub, jeśli uraz jest z grupy lekkich, samemu sobie.
Pamiętajcie, że bywają sytuacje, w których bezczynność jest najgorszym "działaniem". Bierne przyglądanie się nie mogącemu złapać tchu, "odpływającemu" koledze, w oczekiwaniu na karetkę, może go kosztować życie, a Was koszmary do końca Waszego. Wystarczająco Was nastraszyłem? No cóż, nie ma się czego bać. Trzeba działać! Zacznijmy od urazów nie stanowiących większego, lub żadnego, zagrożenia dla zdrowia ani życia. Na początek więc
Uraz ten polega na starciu zewnętrznej warstwy skóry. Objawia się zaczerwienieniem, krwistymi wybroczynami i zwiększoną wrażliwością na bodźce zewnętrzne - dotyk, ciepło, zimno, działanie płynów powodujących szczypanie (już Wy wiecie, o jakie płyny mi chodzi…). Choć w zasadzie nie grozi nawet zakażeniem, to jednak bywa uciążliwe, zwłaszcza jeśli znajduje się w miejscu narażonym na częste ocieranie. Warto więc je zabezpieczyć, choćby dla samego komfortu, do czego zazwyczaj wystarczy plaster lub, w przypadku rozleglejszego otarcia, bandaż elastyczny. Bywa też, np. gdy ktoś nosi niewygodne buty, że otarcie przekształca się w tzw. odparzenie.
W miejscu odparzenia pojawia się bąbel wypełniony płynem surowiczym. Choć jest wkurzający, nie należy go przecinać ani opróżniać w jakikolwiek inny sposób. Trzeba zabezpieczyć chore miejsce jałowym opatrunkiem, zmienić obuwie i… czekać.
to uraz, którego "istotą" jest uszkodzenie struktury skóry właściwej. Ponieważ wraz z przecięciem skóry następuje także przecięcie naczyń krwionośnych, toteż skutkiem skaleczenia jest krwawienie. Jego intensywność zależy od miejsca skaleczenia. Bywa, że widok jest mało przyjemny, i znam ludzi, którzy go nie wytrzymują. Choć zdarza się, zwłaszcza w przypadku skaleczeń na rękach i dłoniach, że niezbędna jest pomoc "osoby trzeciej", to jednak z reguły poszkodowany jest w stanie pomóc sobie sam, opatrując ranę. Jednakże skaleczenie to nie otarcie - rana może być bardzo rozległa, głęboka i wymagać zszycia przez chirurga.
Głębokość i szerokość rany może bowiem uniemożliwiać jej zasklepienie, czego efektem będzie nieustanne krwawienie. Głębokie skaleczenia mogą być ponadto przyczyną uszkodzenia nerwów, w rezultacie czego możliwa jest utrata, częściowa bądź całkowita, czucia w określonym miejscu.
Warto także pamiętać o oczyszczeniu rany, bo choć obligatoryjnie wszyscy, już w szkole podstawowej, są szczepieni przeciw tężcowi, to jednak może się zdarzyć, że wewnątrz rany pozostaną jakieś drobiny, np. opiłki metalu, które zwyczajnie uniemożliwią lub bardzo utrudnią jej gojenie. Wspomnę jeszcze, że skaleczenie może mieć postać rany ciętej bądź szarpanej. Rany cięte zarastają się zwykle bardzo "elegancko" (co nie znaczy, że głębokie nie wymagają pomocy chirurgicznej), pozostawiając jedynie niewielki ślad lub w ogóle.
W przypadku ran szarpanych jest inaczej - zazwyczaj pozostaje po nich wyraźna blizna. Generalnie można przyjąć ogólną zasadę, że im ostrzejsza jest krawędź tnąca, tym łatwiejsze i bardziej bezśladowe gojenie. Wiele jednak zależy od rozległości rany i sposobu jej leczenia.
Oparzenie następuje w chwili zetknięcia się skóry z gorącym przedmiotem, płynem, gazem lub środkiem żrącym, np. kwasem. Bywa także skutkiem przepływu prądu elektrycznego przez skórę. Sytuacje, które dotyczą nas, techników scenicznych, wybierzcie sobie sami. W każdym razie, w wyniku tego "spotkania" następuje ścięcie białka, a nawet, w poważniejszych i bardzo poważnych przypadkach, nieodwracalne uszkodzenia skóry i narządów wewnętrznych.
Nie od parady nazwa tej dolegliwości jest bardzo podobna do "odparzenia", choć w sensie skutków praktycznych podobieństwo to dotyczy tylko oparzeń do II stopnia. Objawy oparzenia przypominają "owoce" odparzenia, czyli pęcherze wypełnione płynem surowiczym. Także i w tym przypadku nie wolno takich pęcherzy przedziurawiać.
Zadaniem zawartego w nich płynu jest bowiem ochrona i leczenie uszkodzonego fragmentu skóry, a nie uprzykrzenie nam życia. Udzielenie pierwszej pomocy ofierze oparzenia polega na polewaniu oparzeliny zimną wodą, co pozwoli uniknąć przekształceniu się oparzenia w głębokie, a także na podawaniu środków uśmierzających ból. Działanie wody ma także niebagatelne znaczenie w przypadku oparzeń pochodzenia chemicznego, gdyż woda pozwala dokładnie spłukać resztki drażniącej substancji.
Po 10 minutach polewania wodą należy oparzone miejsce opatrzyć jałową gazą. W zależności od rozległości oparzenia i intensywności oddziaływania czynnika je wywołującego (czyli, krótko mówiąc, tzw. stopnia poparzenia) może nastąpić wstrząs i zmiany w obrębie skóry oraz narządów wewnętrznych, bezwzględnie wymagające interwencji pogotowia ratunkowego.
W pracy technika scenicznego czasem dochodzi do zwichnięć, zazwyczaj w kostce. Ogólnie rzecz biorąc, uraz ten dotyczy łączeń stawowych i polega na przemieszczeniu kości w tzw. torebce stawowej. Zwykle nie jest nieodwracalny w skutkach, ale zazwyczaj uniemożliwia normalną pracę. Objawami zwichnięcia są bowiem ból i obrzęk czyli spuchnięcie. Bywa, że sytuacja wymaga interwencji ortopedy, który na powrót "wprowadzi" kość w należne jej miejsce. Pomoc, jakiej możemy udzielić koledze ze zwichnięciem, polega na przygotowaniu opatrunku ze środkiem zmniejszającym obrzęk, np. Altacetem, lub okładów z lodu. Nie od parady będzie też unieruchomienie zwichniętego stawu. Jeśli poszkodowany doznał zwichnięcia w obrębie nóg, to na pewno przyda mu się również asysta podczas poruszania się.
Oczywiście, nie chodzi tu o złamanie serca. Co prawda istnieje swoista metoda pierwszej pomocy w takich przypadkach, ale ustawa o zapobieganiu alkoholizmowi zabrania o tym pisać. Zajmę się więc złamaniami kości. Dzielą się ona na zamknięte i otwarte, z przemieszczeniem i bez niego. W przypadku złamania zamkniętego objawy są bardzo podobne do tych przy zwichnięciu. Ból, obrzęk w okolicach uszkodzonego miejsca itd. Jeśli zaś chodzi o złamania otwarte, to najbardziej "widowiskowym" objawem urazu jest przebicie skóry przez pękniętą kość, która wyziera na zewnątrz. Widok zaiste niezapomniany. Ale co możemy zrobić, by pomóc poszkodowanemu, zanim trafi na nosze? Przede wszystkim, jeśli chodzi o złamania kończyn, unieruchomić "miejsce tragedii".
Jeżeli złamanie nastąpiło w obrębie nogi, należy ją usztywnić za pomocą sztywnych, podłużnych szyn (ich rolę może spełnić wiele przedmiotów), przywiązanych po obu stronach złamanej nogi, powyżej i poniżej miejsca złamania. Złamaną rękę można usztywnić za pomocą tzw. chusty trójkątnej. Ale któż by ją miał ze sobą… Spokojnie, wystarczy w jakikolwiek sposób (szalikiem, bandażem, czymkolwiek) docisnąć złamaną rękę do klatki piersiowej. Później trzeba przekazać ofiarę w ręce specjalistów. Złamanie otwarte dodatkowo wymaga zwykle zatamowania krwotoku. Czynność ta polega na uciśnięciu złamanej kończyny powyżej miejsca złamania. Zupełnie inną bajką, i to - niestety - zazwyczaj nie kończącą się happy endem, jest
Jest to uraz, którego bodajże najbardziej obawiają się motocykliści. Jego skutkiem jest bardzo często paraliż części ciała poniżej miejsca złamania. Wynika on z przerwania tzw. rdzenia kręgowego. Ponieważ jednak kręgosłup kończy się mniej więcej tam, "gdzie słońce nie zagląda", to paraliż ów dotyczy co najmniej połowy ciała. Dodajmy, że dla niektórych tej ważniejszej. Żarty żartami, ale tu naprawdę nie ma nic do śmiechu. Ten wyjątkowo przykry uraz, który z dużym prawdopodobieństwem na zawsze wykluczy ofiarę z tzw. "normalnego życia", może przydarzyć się nie tylko motocykliście, ale także lekkomyślnemu riggerowi, który olał zasady bezpieczeństwa i kozakował na wysokości, nie dbając o należyte zabezpieczenie.
Objawami, które mogą świadczyć o wystąpieniu złamania kręgosłupa, jest brak czucia i utrata zdolności ruchowej, bezwład np. nóg. Pierwsza pomoc w tym przypadku polega na unieruchomieniu ofiary. Unieruchomienie może polegać na podłożeniu "wałków" z materiału lub innych przedmiotów wzdłuż ciała. Jeśli poszkodowany jest przytomny - lub nieprzytomny, ale oddycha - to akcja ratownicza powinna ograniczyć się tylko do tego. Nie wolno go przenosić, ani tym bardziej próbować "stawiać na nogi". Należy obserwować czynności życiowe (tętno, oddech) i, bez względu na stan przytomności poszkodowanego, jak najszybciej wezwać pogotowie ratunkowe.
Może to śmieszne, że można paść ofiarą naturalnej "solarki", ale taka jest rzeczywistość. Zdarzają się przecież imprezy plenerowe - rzecz dotyczy głównie tych organizowanych w sezonie letnim - których przygotowanie wymaga zainstalowania ogromnej sceny, równie ogromnego nagłośnienia, oświetlenia itd., co oznacza konieczność wielogodzinnego przebywania "na patelni", w promieniach słońca, które intensywnie oddziałują na całe ciało, w tym również na "czachę". No i pod tą czachą zaczyna się gotować, Nie nie, nie oszukujmy się - wcale nie od intensywnego myślenia. W efekcie tego gotowania może nastąpić obrzęk mózgu, a jego z kolei rezultatem bywa utrata przytomności, ból głowy, zawroty, mdłości, bladość skóry, z jednoczesnym zaczerwienieniem facjaty.
Ofiara promieni słonecznych powinna zostać umieszczona w zacienionym miejscu, w pozycji półsiedzącej bądź leżącej. Należy jej schłodzić głowę zimnym okładem i podać chłodny napój. Nie od rzeczy będzie też kontrolowanie tętna i oddechu. W razie przedłużającego się braku przytomności należy wezwać pomoc lekarską.
Uraz będący zwykle skutkiem upadku i uderzenia głową o twardą powierzchnię. Jej głównym objawem jest utrata przytomności, a po jej odzyskaniu zanik pamięci, bóle i zawroty głowy. Nieprzytomną osobę należy ułożyć w pozycji bocznej bezpiecznej (lub ustalonej). Polega ona na obróceniu poszkodowanego na prawy bok, podłożenia lewej dłoni pod prawy policzek (wnętrzem dłoni do podłoża), ułożeniem lewej ręki na podłożu za plecami oraz zgięciu lewej nogi w kolanie i ułożeniu jej w taki sposób, by ciało ofiary oparło się nim o podłoże. Należy też zdjąć poszkodowanemu okulary, jeśli je nosi. Jeżeli w ciągu trzech minut nie odzyska on przytomności, należy wezwać pogotowie. Ale nawet odzyskanie świadomości nie powinno zachęcać poszkodowanego do rezygnacji z wizyty u lekarza.
To jedna z przykrości, jakie najczęściej przydarzają się technikom scenicznym. Porażenie polega na tym, że przez ciało poszkodowanego, które działa w tym przypadku jak przewodnik, przepływa prąd elektryczny - bądź to między jakimś urządzeniem lub kablem i ziemią, bądź między dwoma urządzeniami - "skracając" sobie drogę. Skutki zależą od kilku czynników: napięcia i natężenia (ten drugi czynnik ma tu większe znaczenie), drogi przebytej przez prąd w ciele ofiary oraz czasu, przez jaki ofiara była "pod napięciem". Ponieważ przepływ prądu powoduje skurcz mięśni, toteż porażony raczej sam się od porażającego go prądu nie odłączy (choć mogą - daj Boże - zadziałać bezpieczniki). A zatem, przede wszystkim należy zrobić to za niego. Jednak nie tak po prostu, łapiąc go np. za rękę, bo z ratownika szybko możecie przeistoczyć się w kolejną ofiarę.
Trzeba użyć jakiegoś przedmiotu nieprzewodzącego. Może to być np. jakaś deska, plastikowa rura lub cokolwiek, byleby nie było mokre ani wilgotne. Bardzo skutecznym krokiem jest też odłączenie urządzenia, z którego prąd przepływa na ofiarę, od sieci. Nie wystarczy jednak po prostu pstryknąć włącznika. Urządzenie musi zostać fizycznie odłączone od źródła zasilania. Należy jednak przy tym zadbać o to, by poszkodowany miał "miękkie lądowanie" i padając nie uderzył np. głową o jakieś przedmioty. Jeżeli ofiara straciła przytomność, ale oddycha, a jej tętno jest wyczuwalne, należy ją ułożyć w opisanej wcześniej pozycji bocznej ustalonej. Jeśli natomiast nie da się wyczuć oddechu ani tętna, wtedy trzeba bezzwłocznie przystąpić do akcji resuscytacyjnej, której celem jest przywrócenie krążenia krwi.
jej przerywać aż do chwili przejęcia poszkodowanego przez zespół ratowniczy lub przywrócenia czynności życiowych. Pomoc medyczna musi zostać wezwana w obu przypadkach, i to bez najmniejszej - nomen omen - zwłoki.
OK, kończę już swój wykład o tych wszystkich okropnościach, choć mógłby on zająć jeszcze pewnie drugie tyle. Ostatnia rada, jaką chciałbym Wam na koniec przekazać, brzmi trywialnie - myślcie podczas pracy! Pracujcie bezpiecznie! A jeśli któremuś z Waszych kolegów przytrafi się coś złego, nie wahajcie się udzielić mu natychmiastowej pomocy. Bez względu na Wasze fobie czy usposobienie. Brak działania jest często znacznie większym złem niż choćby nieudolne działanie, aczkolwiek nazbyt nieudolne działanie może zaszkodzić jeszcze bardziej - dlatego powstał ten, nietypowy wydawałoby się, jak na tego typu czasopismo, artykuł. Następnym razem to Wy możecie potrzebować pomocy, czego oczywiście absolutnie Wam nie życzę.
autor: Marcin "EmDżi" Grass