TOA M-633D - mikser automatyczny
Opisując ostatnio cyfrowy mikser TOA M-9000M2 szczerze zamierzałem zamknąć temat cyfrowych mikserów TOA. No, i… nie udało się. Krótko mówiąc, w tym artykule zapoznam Was z kolejnym, aczkolwiek zupełnie innego typu, mikserem oferowanym przez tego japońskiego producenta.
Bohaterem tej publikacji będzie niemal "bezobsługowy" mikser M-633D. Dlaczego niemal? Bo ideą przyświecającą jego konstruktorom było stworzenie urządzenia, które po wstępnym ustawieniu parametrów będzie samo "kontrolowało sytuację". Czyli coś w rodzaju "skonfiguruj i zapomnij". Nie jest to jednak urządzenie inteligentne, które samodzielnie podejmuje decyzje, a raczej wysoce zautomatyzowane. Do jego obsługi nie trzeba być absolwentem Politechniki Warszawskiej czy Wojskowej Akademii Technicznej. Poradzi sobie z nią każda, choćby zupełnie niewykwalifikowana w zakresie obsługi urządzeń audio, osoba. Wystarczy zapoznać się z instrukcją obsługi i wiedzieć, co się zamierza osiągnąć.
Priorytetową sprawą było także to, by urządzenie zapewniało wysoką jakość brzmienia, a także zrozumiałość mowy, choćby i w najmniej korzystnych warunkach akustycznych. I z racji wspomnianej prostoty artykuł ten nie będzie szczególnie długi. Po prostu nie ma się tu nad czym szczególnie rozwodzić. A zatem do rzeczy. Przed Państwem
TOA M-633D
Na początek nieco informacji o konstrukcji zewnętrznej i mechanicznej. M-633D ma postać standardowego modułu rack, o wysokości 1U. Kolor matowego lakieru pokrywającego obudowę to czay, zaś opisy naniesione zostały lakierem białym. Kontrast zapewnia dobrą czytelność tychże opisów, mimo że z racji wymiarów samego urządzenia są one niewielkie. Przedni panel miksera to "królestwo" obrotowych regulatorów. W sumie jest ich tu dwanaście. Sześć służy do regulacji poziomu monofonicznych sygnałów wejściowych, trzy stereofonicznych, trzema pozostałymi natomiast reguluje się poziomy sygnałów wyjściowych - na dwóch złączach monofonicznych i jednym stereofonicznym.
Potencjometrom wejściowym towarzyszą dwustanowe przełączniki. W przypadku kanałów mono są to włączniki układu eliminacji sprzężeń akustycznych FBS, działającego na każdym kanale niezależnie, jeśli zaś chodzi o kanały stereo, to "prztyczki" te służą do monofonizacji sygnału. Potencjometry obracają się z należytym oporem, ani trochę nie chybocząc się na boki - wnioskuję stąd, że są podzespołami dobrej jakości, w należyty sposób zamontowanymi. Wszak mamy do czynienia z produktem japońskim, nie tylko zaprojektowanym, ale i wyprodukowanym w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Nad każdym z potencjometrów wejściowych widnieją trzy otwory, a w każdym z nich "białe coś". Z początku, po pierwszym pobieżnym oglądzie urządzenia, uznałem to za diody LED, cokolwiek miałyby one sygnalizować. Jednakże okazało się, że są to przełączniki komutacji poszczególnych kanałów na szynę Mono 1, 2 i Stereo. I całe szczęście, bo zacząłem mocno zachodzić w głowę, jak się ową komutację konfiguruje. Problem z głowy…
A cóż zobaczymy z tyłu? Tylny panel wypełniony jest złączami analogowych wejść i wyjść. Pierwsze - w przypadku wejść monofonicznych - mają postać dwojaką, czyli elektronicznie symetryzowanych złącz typu Phoenix oraz jack TRS 1". Każdemu z tych wejść towarzyszy trójpozycyjny przełącznik, za pomocą którego możemy ustawić czułość wejściową - mikrofonową bądź liniową. Trzecie położenie przełącznika powoduje włączenie napięcia fantomowego na danym wejściu, co oznacza, że mikser M-633D może współpracować nie tylko z mikrofonami dynamicznymi, ale też pojemnościowymi czy nawet wstęgowymi.
Wejścia stereofoniczne natomiast to trzy pary złącz RCA, a więc w standardzie konsumenckim, co pozwala na łatwe podłączenie typowych "samograjów" typu odtwarzacz CD czy inna mp3-ka. Sprawę dodatkowo ułatwia fakt, iż na przednim panelu znajduje się gniazdo mini-jack, dublujące funkcje wejścia stereo 1. Jeśli zaś o wyjścia chodzi, to mają one postać zestawu czterech symetrycznych gniazd Phoenix - jedna para stereo oraz dwa niezależne monofoniczne.
Pewnie zauważyliście, że nie wspominam tu nic o wejściach ani wyjściach cyfrowych. No cóż, nie wspominam i nie wspomnę, bo "cyfraków" tu po prostu nie ma. Nie ma i nie będzie. M-633D to bowiem mikser o zamkniętej architekturze i jest to jedna z najważniejszych różnic w stosunku do mikserów TOA opisywanych przeze mnie we wcześniejszych artykułach.
Z powyższego wynika jasno, że M-633D nie przyjmie od nas żadnego sygnału cyfrowego. To zaś oznacza, że chcąc wykorzystać to urządzenie w jakiejś rozleglejszej sieci audio i transmitować dźwięk drogą cyfrową, a nie analogową, trzeba by zainwestować w odpowiednie przetwoiki C/A. Oczywiście, wiąże się to z dodatkowymi kosztami, a opisywany tu mikser przeznaczony jest jednak do zastosowań w instalacjach raczej niskobudżetowych, działających lokalnie, w ograniczonym obszarze. Czy to jednak znaczy, że M-633D ma niewiele do zaoferowania?
Oczywiście, że nie. Za chwilę przejdę bowiem do omówienia funkcji, jakie oferuje, a przekonacie się, że "mniej" nie zawsze znaczy "mniej". Jeszcze przez moment jednak, dla ścisłości opisu, pozostanę przy "zawartości" tylnego panelu. Do złącz stereofonicznych przypisany jest bowiem przełącznik AUTO MUTE. Zapewne nikt nie będzie miał trudności, by domyślić się, że działanie tej funkcji polega na automatycznym wyciszaniu… czego?
Otóż z uwagi na to, że stereofoniczne złącza wejściowe mają za zadanie - przynajmniej w zamierzeniach konstruktorów M-633D - przechwytywać sygnał muzyczny, który odtwarzany będzie w tle (Background Music, czyli BGM), ma ona wyciszać te właśnie wejścia w momencie pojawienia się sygnału w torze mikrofonowym na którymkolwiek z wejść monofonicznych. Taki swego rodzaju, cokolwiek uproszczony, system priorytetów.
FUNKCJE M-633D
A zatem, co oprócz możliwości sumowania sygnałów podanych na wejścia może nam zaproponować ten niepozoy mikserek? Po kolei… Jako najważniejszą wskazałbym tu funkcję, w którą wyposażone są też inne urządzenia spod szyldu TOA, czyli ARC. W skrócie rzecz ujmując jej działanie polega na tym, iż poprzez zbadanie odpowiedzi częstotliwościowej danego pomieszczenia - chodzi głównie o częstotliwości rezonujące - a następnie zastosowanie filtru o lustrzanej charakterystyce w torze fonicznym kompensuje ona niedoskonałości akustyczne tegoż pomieszczenia. Krótko mówiąc, dopasowuje do nich charakterystykę sygnału wyjściowego.
Następnym zmyślnym rozwiązaniem jest automatyczny ogranicznik ACG, którego zadaniem jest niedopuszczenie do przesterowania sygnału w torze fonicznym, a w konsekwencji uszkodzenia głośników. Mało tego, zgodnie z informacjami, jakie przekazał mi Krzysztof Młudzik z TOA Polska, ten "maluch" dysponuje także umiejętnością automatycznego redukowania czułości wejściowej kanałów.
Zapobiega ona problemom, jakie niechybnie pojawiłyby się, gdyby ktoś nieobeznany z obsługą urządzenia - np. pani sprzątaczka, która zbyt gorliwie wzięła się za wycieranie kurzu - pozamieniał wtyki miejscami. Szczęśliwie, z racji zastosowania gniazd różnego typu, nie da rady przy okazji pomieszać przewodów wejściowych z wyjściowymi. Jedynym możliwym przypadkiem jest pomylenie którejś z par wejść stereo z parą RCA Rec Out, czyli wyjściami pozwalającymi na rejestrację sygnałów wychodzących.
Chociaż M-633D jest mikserem cyfrowym, który tylko wygląda, jakby był analogowy, to z powodu jego zamkniętej architektury nie mamy żadnego kontaktu z jego elektronowym mózgiem. Inaczej mówiąc choćbyśmy nie wiem jak chcieli, nie zmienimy wartości parametrów, którymi się kieruje, dostosowując ustawienia i reakcje na zmiany sygnału.
Ani z przodu, ani z tyłu nie znajdziemy bowiem żadnego złącza, choćby i "głupiego" RS-a, poprzez które moglibyśmy wniknąć w wewnętrzne struktury urządzenia. Musimy ufać, że konstruktorzy dobrze przyłożyli się do pracy - w co nie wątpię, wszak to Japończycy. A więc po prostu przyjmujemy ten mikser takim, jakim jest. Jeśli filozofia jego funkcjonowania nam nie odpowiada, nie mamy innego wyjścia, jak szukać innych rozwiązań.
ZASTOSOWANIA
Do czego zatem mikser M-633D może nam się przydać? Gdzie sprawdzi się najlepiej? Jak już wspomniałem, zapomnijmy raczej o wielkich instalacjach, zrealizowanych na bazie M-633D. Owszem, gdzieś tam w kącie takiej instalacji mikser ten może z powodzeniem funkcjonować jako urządzenie obsługujące przekaz audio do strefy czy coś w tym rodzaju. Tu nie poszalejemy.
Jednak miejscami, do pracy w których bohater niniejszej prezentacji ma wszelkie predyspozycje, są np. sale bankietowe, nieduże sale konferencyjne, audytoria, uczelnie, a także tzw. miejsca kultu religijnego. Prostota obsługi i totalna wręcz "bezproblemowość" czynią ten mikser wprost idealnym rozwiązaniem dla takich zastosowań. Bo w zasadzie aby go skonfigurować do efektywnej pracy wystarczy wyjąć z pudełka, poczytać instrukcję obsługi i… do dzieła.
INFORMACJE: Pasmo przenoszenia: 20 Hz-22 kHz Przetwarzanie A/C i C/A: 48 kHz/24 bity Zniekształcenia THD+N: <0,03% Liczba kanałów wejściowych: 6 mono, stereo Liczba wyjść: 2 mono, 1 stereo, 1 stereo REC Zasilanie: 220-240 VAC, 50/60 Hz Pobór mocy: 14 W Wymiary: 420 × 44 × 431,3 mm Waga: 4 kg Cena: 8.125 zł (netto) Dostarczył: TOA Electronics Europe GmbH Sp.z o.o. Oddział w Polsce ul. Migdałowa 4, 02-796 Warszawa Tel: 22 645 11 98 www.toa-eu.pl |
Mikserek sprawdziłem pod kątem działania funkcji i wpływu brzmieniowego na transmitowany materiał dźwiękowy. W obu przypadkach pokazał się z jak najlepszej strony. Wszystkie mechanizmy - automatyczna regulacja wzmocnienia, automatyczne wyciszanie wejść stereo czy automatyczna eliminacja sprzężeń - działają tak, jak można się tego spodziewać po sprzęcie dobrej klasy. Jeśli chodzi o wpływ na brzmienie, to w zasadzie… nie ma żadnego wpływu. Przynajmniej go nie słychać, ale też nie testowałem urządzenia precyzyjnymi mieikami, bo przecież nie o to tu chodzi.
M-633D - jeśli nie liczyć wpływu funkcji ARC jest bardzo transparentnym brzmieniowo urządzeniem, co z drugiej strony oznacza jednak, że np. na niewłaściwy dobór mikrofonu do danego zastosowania nic się nie poradzi, o ile nie użyje się przedwzmacniacza z korektorem. M-633D odda po prostu to, co dostał na wejście, nie dodając nic "od siebie". I moim zdaniem jest to jedna z największych zalet tego niepozoego - przynajmniej w całej rodzinie cyfrowych mikserów TOA - modelu.
PODSUMOWANIE
No i cóż, miał być krótki tekst, a wyszło jak zwykle… Ale to nie moja "wina", tylko jego, M-633D. No, bo jak można w trzech zdaniach opisać tak przyjazne użytkownikowi ustrojstwo, które nie wygląda na tyle, ile może? Ale czas już na podsumowanie. Jeśli więc szukacie miksera, który, po pierwsze, nie powali Was mnogością opcji, funkcji i innych wodotrysków, po drugie da się szybko i prosto przystosować do pracy w niewielkim środowisku, a przy tym, po trzecie, zapewni wszystko, czego potrzeba do skonfigurowania niedużej instalacji nagłośnieniowej, to wybierając M-633D traficie w dziesiątkę.
Jedynym mankamentem funkcjonalnym, jaki w tym urządzeniu stwierdzam, to brak jakiegokolwiek wejścia cyfrowego. Bo bez digitalnych wyjść można się spokojnie obejść. Poza tą jedną uwagą nie mam żadnych. Krótko mówiąc, to kolejne udane urządzenie TOA Electronics.
Marek Korbecki
Więcej informacji o testowanym mikserze oraz innych produktach firmy TOA na stronie producenta: www.toaelectronics.com oraz polskiego oddziału: www.toa.pl.