Kabel Y. Jesteś lekiem na całe zło…

2013-05-24
Kabel Y. Jesteś lekiem na całe zło…

Chcielibyśmy zawsze mieć wszystko co najmniej w wystarczającej ilości, a najlepiej w lekkim nadmiarze – aby system nagłośnieniowy miał „zapas” mocy, tak samo jak wzmacniacze, aby wejść w konsolecie było więcej niż potrzebujemy, kompresorów i bramek też choćby o jeden za dużo, a torów monitorowych można było zrobić tyle, ile trzeba, i jeszcze coś tam w rezerwie zostało.

Dobrze jednak wiemy, że nie zawsze jest tak „kolorowo” i czasami nie jest nawet „na styk”, a co dopiero mówić o jakimś zapasie.

Nie raz i nie dwa okazuje się, że brakuje mikrofonów albo kanałów w mikserze, kompresorów czy bramek jest stanowczo za mało, a czasami wręcz brakuje… miksera, tzn. monitory trzeba „kręcić” z konsolety FOH. W takich sytuacjach pomocne może okazać się bardzo proste narzędzie, zwane kablem Y.

PRZEDMIOT NASZYCH ROZWAŻAŃ


Na początku zdefiniujmy pojęcie kabel Y. Cóż to takiego jest? Jest to „urządzenie” (trochę zbyt duże słowo, ale niech mu będzie) składające się z jednego żeńskiego wtyku XLR (wpinanego do mikrofonu lub tam gdzie ten mikrofon będzie się „kończył” w systemie – spiltter, stage box, itp.) i dwóch równolegle połączonych męskich XLRów (te idą do miksera). Jakość złączy oraz kabla to osobne zagadnienie, przy czym te lepsze (grubsze) kable mogą sprawiać problemy w zmieszczeniu ich (dwóch jednocześnie) w żeńskim wtyku XLR. Tanie, „sklepowe” Y-ki są prostym rozwiązaniem, mogą jednak nie wytrzymać trudów eksploatacji, jak również przenosić dźwięk w niezbyt wysokiej jakości i okazać się nieodpornymi na zakłócenia. Najlepszy Y-ek jest nieco bardziej kosztowny, a jest nim sprzętowy, rakowy splitter mikrofonowy – ale to już rozwiązanie bardziej wyrafinowane. Pozostańmy przy standardowym „kablowym” Y-ku i zastanówmy się, czy warto mieć takie „cuś” w swoim arsenale i kiedy można go wykorzystać.

 

DO CZEGO NAM TO?


Załóżmy, że trafiliśmy z naszym zespołem do niezbyt bogato wyposażonego klubu, tak że można z góry zapomnieć o jakiejś konsolecie monitorowej (dobrze, że jest cokolwiek, na czym można jako tako „ukręcić” przody), a dodatkowo odsłuchy, jakie podstawiono muzykom, to zwykłe paczki aktywne nie najwyższych lotów. Jeśli jeszcze i „paczki” nagłośnienia przodowego też nie grzeszą jakością – mamy problem. Bo jeśli zrobimy korekcję mikrofonu wokalowego tak, żeby jakoś sensownie brzmiał on na przodach, i do tego jeszcze był słyszalny i zrozumiały, prawdopodobnie korekcja taka sprawi, że w monitorach nie będzie się go dało „wyciągnąć” na tyle, by wokalista w ogóle słyszał, co śpiewa (chyba że z przodów, ale przecież nie o to chodzi). Mamy bowiem wspólną korekcję źródeł dźwięku zarówno dla nagłośnienia przodowego, jak i odsłuchów, a to nie zawsze idzie w parze. Czy jesteśmy skazani na to, żeby albo zmasakrować brzmienie wokalu na przodach, tak aby artysta cokolwiek słyszał w monitorach albo na postawienie go w sytuacji „nie masz odsłuchu, radź sobie”? Niekoniecznie. Jeśli tylko mamy choćby jeden wolny kanał w mikserze (z tym też może być różnie), z pomocą przyjdzie nam kabel Y.

Bierzemy więc sygnał z mikrofonu wokalowego i za pomocą kabla Y rozdzielamy go na dwa kanały na konsolecie. Pierwszy kanał niech będzie się nazywał „Wokal FOH”, a drugi „Wokal Mon”. W żadnym wypadku nie wolno nam wysłać „Wokal FOH” z powrotem na scenę, tzn. do monitorów, gdyż jest on przeznaczony do ustawiania czułości i korekcji na przodach. Z kolei „Wokal Mon” nie może być skojarzony z wyjściową główną szyną i wychodzi tylko AUXem (lub AUXami, jeśli mamy „komfort” zrobienia więcej niż jednego toru monitorowego), idąc tylko na scenę. Oba te kanały muszą pracować w trybie „post” (po EQ/po tłumiku). Oczywiście sygnał z „Wokal MON” pobieramy z wyjścia AUX, ale trzeba wybrać takiego AUX-a, który będzie pracować w trybie post. Takie rozwiązanie daje nam całkowitą elastyczność obu tych kanałów, bez wpływania jednego na drugi, tak iż możemy zrobić osobną, zupełnie niezależną korekcją dla FOH i monitorów, dzięki czemu jesteśmy w stanie uzyskać „ładne” brzmienie wokalu na przodach oraz „wyciągnąć” ile się da z monitora, niekoniecznie skupiając się na „pięknej” barwie mikrofonu.

INNY PRZYKŁAD


Nagłaśniamy jazzowy band, w którym „frontmanem” i solistą jest trębacz grający na przemian na dwóch różniących się barwą instrumentach, np. na trąbce i flugelhornie. Odpowiednia korekcja dla tych instrumentów jest wzajemnie toksyczna. Jeśli ustawimy brzmienie pod trąbkę (nie obejdzie się bez podcięcia wysokich częstotliwości, inaczej będzie ona zbyt jasna i krzykliwa), brzmienie flugela będzie do niczego. Jeśli skorygujemy barwę kanału odpowiednio do flugela (wysokie tony będą wymagały lekkiego podbicia w nieco innych zakresach wyższego środka niż dla trąbki), brzmienie trąbki może nas lekko przerazić. Ponadto flugel wymaga większego poziomu w monitorach od trąbki. Tak więc – znów – najlepiej podzielić kablem Y sygnał z mikrofonu trębacza na dwa oddzielne kanały i ustawić osobną korekcję na jednym kanale dla trąbki, a na drugim dla flugelhorna. Tylko trzeba czuwać nad tym, aby wyciszać kanał flugelhorna, gdy gra trąbka, i vice versa.

PRZYKŁAD TRZECI


Kabel Y przydać się na też może w sytuacji, gdy mamy nagłośnić jakiegoś mówcę (a mówca zawsze nierozerwalnie związany jest z podium, na którym stoi jego mikrofon). Rozdzielamy sygnał z mikrofonu mówcy na dwa kanały. Robimy agresywną, „przełomową” equalizację w kanale, który będzie brzmiał mniej więcej tak, jak system nagłośnieniowy w kabinie samolotu turbośmigłowego. Ustawiamy kanał tak głośno, jak to możliwe, a następnie (bardzo ostrożnie) dodajemy nieco sygnału z drugiego kanału, na którym ustawiamy płaską korekcję. Wystarczy troszeczkę sygnału z drugiego kanału, aby dodać do brzemienia „przełomowego” kanału bardzo pożądanej głębi i kolorytu. Zbyt dużo sygnału z drugiego kanału spowoduje powstanie jazgocącego sprzężenia, zaś odpowiednia i wystarczająca ilość poprawi Twój wizerunek prawdziwego dźwiękowca w oczach Twojego szefa.

KABEL Y W MONITORACH


Dla kabla Y znajdziemy też zastosowanie w realizacji monitorów. Na przykład wielu perkusistów chce w swoich monitorach tylko górę i wysoki środek z DI-boxa czy mikrofonu basisty (jako że niskie częstotliwości mogą interferować ze stopą, a poza tym wzmacniacz basowy stoi przeważnie tuż obok podwyższenia z perkusją, produkując całą masę niskich częstotliwości). Inni członkowie zespołu mogą chcieć słyszeć bas w pełnym paśmie, zwłaszcza w sidefillach. W takim wypadku możemy przepuścić sygnał basu przez kabel Y, wycinając w jednym kanale z basu wszystko oprócz góry i wysokiego środka (dla perkusisty), a w drugim kanale pozostawiając płaską lub nieco skorygowaną (w zależności od potrzeb) barwę basu dla reszty zespołu.

Ponieważ nie możemy rozdzielić (za pomocą kabla Y) miejsca dostępnego dla naszego artykułu, czas kończyć, pomimo tego że jest jeszcze sporo sytuacji, w których kabel Y przyda się jako użyteczne narzędzie. Gdyby tak jeszcze można było przepuścić stan swojego konta bankowego przez kabel Y...

Armand Szary

Estrada i Studio Kursy
Produkcja muzyczna od podstaw
Produkcja muzyczna od podstaw
50.00 zł
Produkcja muzyczna w praktyce
Produkcja muzyczna w praktyce
120.00 zł
Bitwig Studio od podstaw
Bitwig Studio od podstaw
55.00 zł
Sound Forge od podstaw
Sound Forge od podstaw
40.00 zł
Kontakt 5 Kompedium
Kontakt 5 Kompedium
60.00 zł
Zobacz wszystkie
Live Sound & Instalation Newsletter
Krótko i na temat, zawsze najświeższe informacje