Mikrofony IV - Jak używać mikrofonów – wokal i perkusja

2013-01-14
Mikrofony IV - Jak używać mikrofonów – wokal i perkusja

Zgłębialiśmy już wiedzę na temat wszelakiej maści mikrofonów. Jednak teoria to jedno, a jak wiadomo od teorii do praktyki długa droga.

Oczywiście najlepszą drogą prowadzącą do zdobycia praktycznego doświadczenia w danej dziedzinie jest... praktyka. Żeby jednak nie tracić czasu na wyważanie drzwi otwartych już przez innych może warto na początek poczytać kilka praktycznych rad, które wypracowane zostały przez wiele pokoleń trudniących się wcale niełatwym fachem dźwiękowca. Zaopatrzeni w sporą dawkę teorii przejdziemy więc teraz do praktycznego wykorzystania tej wiedzy na estradzie (i gdziekolwiek indziej, gdzie przyjdzie nam pracować z mikrofonami).

Jak wiadomo, nie ma ludzi nieomylnych, poza tym każdy jest inny i ma inne preferencje i gusta, a więc nie spodziewajmy się tu gotowej i idealnej recepty, jaki mikrofon użyć do czego, żeby wszystko grało, jak w szwajcarskim zegarku. Czasem warto więc poeksperymentować i złamać utarte schematy, dzięki czemu okazać się może, iż uzyskamy nowe, niepowtarzalne brzmienie. Istnieje co prawda ryzyko, że to „niepowtarzalne” brzmienie może wywołać atak furii, dajmy na to perkusisty, gdy jego „werbel” będzie przypominał uderzanie wałkiem do ciasta w taboret, ale to już ryzyko zawodowe. Są jednak pewne zakorzenione już wśród „dźwiękowej” braci standardy, od których warto zacząć swoją przygodę (albo pracę) przy nagłaśnianiu. Należy więc poniższe porady potraktować jako punkt wyjścia, bazę do ustalenia swoich własnych preferencji i standardów pracy z mikrofonami.

Ponieważ z założenia artykuły z tego cyklu są kierowane do tych, którzy dopiero stawiają pierwsze (lub drugie, ewentualnie trzecie) kroki w swojej karierze nagłośnieniowca, tematy tu poruszane będą z gatunku „podstawy”. Biorąc również pod uwagę, że wielu z Czytelników jest członkami zespołów, które chcą skompletować lub poszerzyć swój własny zestaw nagłośnieniowy, lub też zestaw taki (z założenia niewielki) wykorzystywać do obsługi innych (z założenia niewielkich) imprez, skupię się głównie na tym, co pozostaje w zasięgu „kieszeni” przeciętnego Kowalskiego. Będzie jednak też mowa o tych „best of the best”, o których marzy, jeśli nie każdy, to przynajmniej co drugi dźwiękowiec i do którego, co by tu nie mówić, należy dążyć.

Na początek weźmiemy „na warsztat” mikrofon, którego potrzebę prawdopodobnie najszybciej odczuje każdy, nawet początkujący zespół, i to nie tylko koncertujący. Chodzi bowiem o

MIKROFON WOKALOWY


Jak wiadomo, przytłaczająca większość zespołów muzycznych jednego lub nawet kilku wokalistów lub wokalistek w swoich szeregach posiada. Człek taki samym śpiewem tylko „z płuca” raczej nie „przebije” się wśród pozostałych członków zespołu. Trzeba więc zaprzyjaźnić się z mikrofonem.

Wśród mikrofonów wokalowych będziemy mogli wyróżnić trzy grupy „wokali”, które wymagają osobnego podejścia do każdej z nich. Szczególnie interesować będzie nas wokal indywidualny. To najbardziej wymagająca grupa.

Na scenie stosuje się zarówno mikrofony dynamiczne (od klasyków, jak Shure SM58 czy Beta 58, po nowsze konstrukcje, jak np. Sennheiser z serii Evolution e845, e945, AKG D7, Audix OM7 czy Electro-Voice N/D767a),

jak i pojemnościowe (AKG C5, Audio-Technica AT2010, Senn heiser e865, Shure Beta 87 czy KSM9, Neumann KMS 104/105). Wymienione przykładowe mikrofony należą do tych z „górnej półki”, czyli takich, na zakup których nie każdego będzie stać. Początkujące młode zespoły nie muszą od razu „szarpać” się na tak duży wydatek. Obecnie na rynku jest sporo mikrofonów z tzw. klasy budżetowej, które nie ustępują zbyt drastycznie swoim droższym kuzynom pod względem jakości czy wytrzymałości, są za to znacznie tańsze. Są to zarówno oferty producentów dalekowschodnich, np. Samson (R21S), Superlux (FH-12, FI-10), JTS (NX-8) czy img Stage Line (DM-1100), jak i tańsze wersje uznanych firm (AKG D660, D770, Sennheiser e817, Shure SM48, PG48 lub taniutkie C606, C707 i C808).

Osobną grupę stanowią mikrofony bezprzewodowe, ale to temat na osobny artykuł. W tym miejscu tylko kilka zdań na ten temat. Jeśli chodzi o mikrofon handheld, czyli „do ręki”, to zasadniczo od jego kapsuły (główki) zależy w dużej mierze brzmienie wokalu (w dużej mierze, bo też dużo zależy od systemu bezprzewodowego). Ponieważ jako kapsuły stosuje się te same przetworniki, co w mikrofonach przewodowych, więc wróciliśmy do punktu startu. Inaczej jest, kiedy stosujemy tzw. mikrofony nagłowne. Ich zaletą jest to, że wokalista ma wolne ręce w celu gestykulacji, gry na instrumencie lub w jakimkolwiek innym zbożnym celu.

Drugą grupę mikrofonów stanowią mikrofony służące do nagłaśniania chórków. Jeśli nagłaśniamy chórek, w którym jest 2-5 osób, i każdej podstawimy mikrofon, stosujemy zasady, jak w przypadku mikrofonu dla wokalistów solowych: mogą być dynamiczne, jak i pojemnościowe. Jeśli jednak w chórku jest dużo osób, tudzież nie możemy każdej dać oddzielnego mikrofonu, stanowczo lepiej posłużyć się mikrofonami pojemnościowymi. Najlepiej sprawdzać się będą tu mikrofony studyjne lub te z pogranicza studia i estrady, np. „nieśmiertelny” AKG C1000S, C2000, Sennheiser MKH 40. Oczywiście i w tym przypadku ceny mogą odgórnie zweryfikować nasze zamierzenia, ale i tu istnieje bogata oferta tańszych mikrofonów pojemnościowych o bardzo przyzwoitym (albo wręcz świetnym) brzmieniu, np. firm Marshall Electronic, Samson, CAD, Superlux czy Octava.

Oczywiście w studiu nagrywamy wokal za pomocą dobrych wielkomembarnowych mikrofonów pojemnościowych, a jeśli już takowych nie posiadamy, to jakimkolwiek dobrym pojemnościowym.

Ostatnia grupa zainteresuje tych, którzy chcą sobie zbudować niewielki system nagłośnieniowy, służący do obsługiwania różnorakich imprez, w tym prezentacji, konferencji czy aukcji. Ta kategoria jest najmniej wymagająca. Największe znaczenie ma tu przynajmniej przyzwoita jakość odtwarzanych słów (tak, żeby mikrofon nie zniekształcał sygnału, powodując zmniejszenie zrozumiałości), względna czułość i – co czasami najistotniejsze – mała wrażliwość na sprzężenia. Do tych celów najlepiej sprawdzają się mikrofony dynamiczne, mniej wrażliwe na uderzenia i upadki, co często zdarza się, gdy mikrofon wędruje z ręki do ręki. Nie ma co wymieniać przykładowych mikrofonów, bo jest ich tak wiele, że zajęłoby to całą stronę. Każdy musi sobie sam skalkulować stosunek ceny do potrzeb i możliwości i wybrać taki, który go najbardziej usatysfakcjonuje.

INSTRUMENTY


Wokalistę/tkę/ów mamy załatwionych. Co do instrumentów, to przede wszystkim warto mieć „na stanie” kilka mikrofonów instrumentalnych, choćby takich uniwersalnych, którymi „od biedy” nagłośnimy perkusję, podstawimy pod piec gitarzyście, nagłośnimy „pudło”, a i instrument dęty też nam się przez ów mikrofon „przeciśnie”. Do takich mikrofonów zaliczymy niewątpliwie kolejny klasyk, znów ze „stajni” Shure – SM57 lub nowszy Beta 57. Jest też oczywiście sporo dobrych mikrofonów instrumentalnych innych znanych nam już firm: Sennheiser, Audix, AKG, Electro-Voice czy Audio-Technica, oraz dalekowschodnich JTS, Samson albo img Stage Line. Są też mikrofony dedykowane do nagłaśniania konkretnych instrumentów lub grup instrumentów.

Ale może po kolei. Zacznijmy najpierw od instrumentu, który z pozoru wcale nie wymaga nagłaśniania, a wręcz przeciwnie – czasem przydałoby się go przytłumić.

PERKUSJA


I tu już na wstępie natrafiamy na pierwszy „schodek”. W zależności od liczby mikrofonów, liczby wejść w mikserze, którymi dysponujemy, wielkości sali i mocy aparatury istnieje kilka możliwości konfiguracji nagłośnienia perkusji. Niewątpliwie w każdej takiej konfiguracji należy nagłośnić stopę. Zakres częstotliwości, w jakiej pracuje stopa, czyli poprawnie bęben wielki, rozciąga się od ok. 50 Hz do ok. 4 kHz. Poza tym ciśnienie wytwarzane przez nią jest stosunkowo duże, dlatego do nagłaśniania stopy stosuje się zasadniczo mikrofony dynamiczne z dużą membraną, przenoszące bez zniekształceń duże wartości maksymalnego poziomu dźwięku. Każda szanująca się firma oferuje taki model mikrofonu, który też, nawiasem mówiąc, śmiało można zastosować do nagłośnienia kontrabasu czy pieca basowego. Ale o tym będzie mowa w kolejnym numerze.

Z przykładowych mikrofonów stosowanych „w świecie” wymienić można: AKG D112, Sennheiser e602/e902, Shure Beta 52, Electro-Voice RE20, Audio-Technica ATM250. Również nasi skośnoocy dalsi sąsiedzi coraz częściej oferują takowe mikrofony (Samson, CAD, img Stage Line), które jednak, póki co, mniej lub bardziej odbiegają brzmieniowo od swoich starszych i bardziej znanych kuzynów. Stosuje się też, co prawda, mikrofony pojemnościowe, ale są to specjalne mikrofony wyglądem przypominające niskie piramidki. Z przykładowych przedstawicieli można tu wymienić Shure Beta 91 czy AKG C547. Mikrofony te umieszcza się wewnątrz centrali, np. na poduszce. Są też mikrofony (ja znam dwa, ale może takich konstrukcji jest więcej), które mieszczą w jednej obudowie dwa przetworniki – dynamiczny i pojemnościowy – z których sygnały wyprowadzane są osobno i można je miksować na dwóch oddzielnych kanałach. Produkuje je firma Audio-Technica i noszą one oznaczenie AE2500 i ATM250DE.


Mikrofon nie powinien być usytuowany ani za blisko membrany czynnej (tej, w którą uderza stopka), ani też za daleko. Zbyt bliskie ustawienie spowoduje, że dźwięk stanie się ostry i wybije się głównie „klaskanie” bijaka. Odwrotnie, przy ustawieniu zbyt dalekim brzmienie będzie dudniące, bez wyraźnego ataku. W zależności od tego, na jakim brzmieniu nam zależy, tak ustawiamy mikrofon (czy to będzie rock-metal, gdzie chodzi nam o wyraźną, agresywną stopę, czy np. jazz, gdzie zależy nam na naturalnym, ciepłym brzmieniu).

Na koniec rozważań o stopie – co zrobić, gdy nie dysponujemy żadnym z takich dedykowanych mikrofonów (nie są one najtańsze)? Poeksperymentować z jakimś mikrofonem instrumentalnym (dobrym, jak Shure Beta 57, Sennheiser MD421). Należy się jednak liczyć z tym, że nie osiągniemy satysfakcjonujących nas rezultatów, zwłaszcza w kwestii odtwarzania najniższych częstotliwości.

Do nagrań stopy stosuje się z powodzeniem te same mikrofony, co do nagłaśniania.

Zakładamy, że samo nagłośnienie stopy nie wystarcza, zaczynamy więc dokładać kolejne mikrofony.

WERBEL


Do nagłośnienia werbla zwykło się stosować dobre i wypróbowane „w bojach” dynamiczne mikrofony instrumentalne, np. Shure SM57 lub Beta 57, Audix i5, Sennheiser MD421 czy Audio-Technica ATM650.

A wynika to z tego, iż ciśnienie wytwarzane przez werbel uderzony pałką przez „konkretnego” perkusistę może osiągnąć chwilowy poziom 130 dB. Istnieje też specjalna grupa mikrofonów dedykowanych głównie do nagłaśniania werbla i kotłów. Ich charakterystyczną cechą jest niewielki rozmiar i często w komplecie lub opcjonalnie specjalny uchwyt do mocowania na obręczy bębnów.

Takie mikrofony to np. Sennheiser e604/e904, Shure Beta 56, czy Shure Beta 98 lub AKG C418 (dwa ostatnie dla przykładu są pojemnościowe). W tym przypadku odpada nam problem „lasu statywów” wokół perkusji i głowienia się, jak i gdzie tu upchnąć jeszcze jeden.

Pasmo przenoszenia werbla zawiera się w granicach od ok. 80 Hz do 12 kHz, a poza tym musimy zebrać mikrofonem wiele niuansów, jak: uderzenie pałką w błonę, ramkę lub i w jedno, i w drugie, wybrzmiewanie błony, wybrzmiewanie sprężyn albo szelest szczotek. To zapewni nam porządny mikrofon instrumentalny i nie ma przeproś, gdyż użycie taniego mikrofonu wokalowego spowoduje uwypuklenie środka pasma (takie mikrofony mają „podbity” zakres częstotliwości w zakresie 2-5 kHz w celu polepszenia zrozumiałości mowy lub wokalizy).

Jeśli chodzi o pozycjonowanie mikrofonów, to najpopularniejsze jest umiejscowienie go nad krawędzią werbla (tak żeby nie przeszkadzał perkusiście w grze) i skierowanie go ku środkowi membrany, mniej więcej pod kątem 30-45° w stosunku do pionu. Odległość staramy się zachować jak najmniejszą (ale bez przesady, aby nam się mikrofon nie „całował” z naciągiem), tak żeby mikrofon ten nie zbierał hi-hatu, chyba że właśnie o to nam chodzi, ale to inna bajka. Takie ustawienie pozwoli wyłapać sporo ataku.

Inna opcja polega również na usytuowanie mikrofonu nad krawędzią, w bliskiej odległości od membrany, ale tym razem skierowując jego oś bliżej krawędzi naciągu. Takie ustawienie pozwala zebrać więcej wybrzmienia membrany niż ataku. Generalnie, im bliżej krawędzi, tym mniej ataku.

Jeśli mikrofon umieścimy w większej odległości od naciągu – ok. 20-30 cm – uzyskamy pełniejsze, bardziej naturalnie brzmienie werbla, kosztem jednak większych przesłuchów z hi-hatu czy tomów.

Natomiast dołożenie drugiego mikrofonu od spodu instrumentu pozwala na wyłapanie wybrzmiewania sprężyn – nie można jednak zapomnieć wtedy o odwróceniu polaryzacji sygnału w kanale, na który wysyłamy sygnał z tego mikrofonu.

KOTŁY


Do nagłaśniania kotłów możemy zastosować mikrofony opisane powyżej, trzymając się tych samych zasad, co w przypadku ustawiania mikrofonów pod werbel (dotyczy to również mikrofonów zapinanych na obręcz). Można próbować ustawić dodatkowy mikrofon pod spodem tomu, żeby uzyskać dłuższe wybrzmiewanie po uderzeniu (znów nie zapominajmy o sprawdzeniu, jak oba te przetworniki zabrzmią razem przy zmianie polaryzacji sygnału jednego z nich). Pamiętajmy jednak, aby nie był to jedyny mikrofon zbierający tom, tylko jako drugi, bowiem samo zbieranie tomów z dolnego naciągu pozbawia brzmienie znacznej części ataku.

Można też z powodzeniem zastosować mikrofony pojemnościowe, jak Shure Beta 87, AKG C100, itp.

BLACHY I HI-HAT


Do blach i hi-hatu dla odmiany używajmy w zasadzie tylko mikrofonów pojemnościowych (można też skorzystać z mikrofonów wstęgowych). O ile jeszcze do hi-hatu można w ostateczności zastosować mikrofon dynamiczny, ustawiając go stosunkowo blisko, o tyle do blach stosujemy mikrofony pojemnościowe w układzie tzw. „overhead”. Oznacza to ustawienie dwóch jednakowych mikrofonów pojemnościowych (jak: Shure SM81, AKG C1000, C414, Audio-Technica AE3000, Neumann KM184) nad lewą i prawą stroną zestawu, skierowane w dół, lub też nad głową perkusisty, skierowując je pod kątem w przeciwnych kierunkach, ku skrajom (oczywiście na mikserze ustawiamy je odpowiednio w panoramie). Tak rozbudowaną konfiguracje stosuje się w profesjonalnych instalacjach na dużych scenach.


Co zrobić zatem, gdy nie dysponujemy taką liczbą mikrofonów lub wolnych kanałów, lub też gdy taka konfiguracja byłaby po prostu przerostem formy nad treścią (np. koncert w klubie 10 × 10 m)? Musimy sukcesywnie rezygnować z poszczególnych mikrofonów. Na początku proponuję zastąpić oddzielne mikrofony kotłów wiszących jednym (oczywiście nie zapinanym na obręcz, tylko „wolnostojącym”). Dalej możemy zrezygnować z osobnego mikrofonu od hi-hatu – możemy go nagłośnić bądź to zmieniając nieco ustawienie mikrofonu werblowego, tak aby „łapał” też hi-hat, lub też zdać się na prawy overhead. W następnej kolejności zrezygnujmy z jednego overheada lub mikrofonu od kotłów, jeśli zależy nam na stereofonii. I tak doszliśmy do minimalnego przyzwoitego zestawu – albo stereo: stopa, werbel i 2 overheady, albo mono: stopa, werbel, kotły i jeden overhead (nad głową perkusisty, skierowany w dół). Mamy więc cztery mikrofony. Jeśli nie będziemy się upierać przy tej stereofonii, to w pierwszym przypadku pozbywamy się jednego „wisielca” i mamy już tylko trzy. W ostatecznej ostateczności możemy zrezygnować z mikrofonu pod werbel i pozostaje nam zaufać temu, co wisi na górze, że sensownie „przeniesie” nam to, na czym akurat nam zależy.

I tak doszliśmy do najminimalniejszej z minimalnych konfiguracji nagłaśniania zestawu perkusyjnego, gdyż jak żyję, jeszcze nie spotkałem nikogo, kto by przyzwoicie nagłośnił perkusję za pomocą jednego mikrofonu (ale może jeszcze niewiele w życiu widziałem?) – chyba że stopa „idzie” z modułu poprzez trigger. Nie dotyczy to wybitnie małych pomieszczeń, typu „knajpka”, gdzie np. trio gra spokojny jazzik akustyczny i tylko trzeba troszeczkę „podeprzeć” stopę, a reszta idzie z „powietrza”.

Należy dodać, że często producenci sprzedają całe zestawy mikrofonów służących do nagłaśniania perkusji, w skład których wchodzi przeważnie: mikrofon do stopy, 3-5 mikrofonów instrumentalnych i para mikrofonów pojemnościowych (paluszki) do blach. Są to zarówno zestawy uznanych firma, jak i wyroby „tygrysów wschodu”.

Jeśli idzie o nagrywanie zestawu, można bez długiego zastanawiania się zastosować wyżej wymienione mikrofony. Jeśli zależy nam na perfekcyjnym brzmieniu „garów” i mamy do dyspozycji kilka markowych mikrofonów pojemnościowych, możemy zastąpić overheady lub mikrofony „koltane” takimi mikrofonami jak np. AKG C3000, AKG C414, Neumann TLM 103.

Piotr Sadłoń

Estrada i Studio Kursy
Produkcja muzyczna od podstaw
Produkcja muzyczna od podstaw
50.00 zł
Produkcja muzyczna w praktyce
Produkcja muzyczna w praktyce
120.00 zł
Bitwig Studio od podstaw
Bitwig Studio od podstaw
55.00 zł
Sound Forge od podstaw
Sound Forge od podstaw
40.00 zł
Kontakt 5 Kompedium
Kontakt 5 Kompedium
60.00 zł
Zobacz wszystkie
Live Sound & Instalation Newsletter
Krótko i na temat, zawsze najświeższe informacje