Drawmer DL251 - kompresor spektralny

2012-02-08

Każdym urządzeniem, ba - każdą rzeczą - można zrobić wiele dobrego, jeśli umiemy się nią posługiwać (no i oczywiście jeśli mamy dobre intencje), jak i wiele złego. Tyczy się to zarówno "rzeczy" skomplikowanych, jak i prostych - komputera, piły łańcuchowej czy noża.

Tak samo jest z procesorami służącymi do obróbki dźwięku - nieumiejętnym ich wykorzystaniem można narobić więcej szkody, niż pożytku. Zanim więc zaczniemy "kręcić gałami", trzeba najpierw poznać zasadę działania procesora, którym chcemy "upiększyć" brzmienie obrabianego instrumentu czy miksu, a w następnej kolejności dobrze zaznajomić się z konkretnym modelem, którym chcemy się posługiwać. Jeśli chodzi o punkt pierwszy, to całkiem niedawno na łamach Live Soundu starałem się przybliżyć czytelnikom idee, zasadę działania i przykłady zastosowań procesorów służących do obróbki dynamiki, z kompresorem włącznie. Czemu akurat kładę nacisk na kompresor?

Ano dlatego, że urządzeniem, które chcę Wam bliżej zaprezentować w tym artykule, jest właśnie ów procesor dynamiczny, choć nie taki "zwykły". Mowa o kompresorze spektralnym, jak nazwał go producent (spectral compressor)

DL215


firmy Drawmer. Producenta tego nie trzeba przedstawiać bliżej tym, którzy zagłębili się w lekturę poprzedniego (kwietniowego) wydania LSI, albowiem w jednym z artykułów prezentowałem dwa procesory Drawmera, należące do budżetowej serii MX. Tym razem do testów otrzymaliśmy od polskiego dystrybutora Drawmera, firmy MBS, procesor "z góej półki", będący bowiem przedstawicielem

SERII PRO


w skład której wchodzą trzy bramki o symbolu DS (podwójna i poczwóa - DS201 i DS404 - oraz bramka DS501 nazwana Power Gate) i trzy kompresory - DL (auto kompresor DL241, poczwóy auto kompresor/limiter DL441 i bohater naszego artykułu, czyli spectral compressor DL251). Jak sama nazwa wskazuje, urządzenia serii PRO to wysokiej klasy procesory, do zastosowań zarówno live’owych, jak i w studiu nagrań. Czas przyjrzeć się bliżej naszemu "wybrańcowi".

KOMPRESOR SPEKTRALNY


Na początek wyjaśnimy sobie, cóż takiego niezwykłego jest w DL251, co odróżnia go od całej masy innych, "zwykłych" kompresorów. Kluczem jest tu słowo "spectral", występujące w oficjalnej nazwie "dwieście pięćdziesiątki jedynki".  O co tu chodzi?

Jak chyba wszyscy wiemy, każda ingerencja w materiał dźwiękowy, choćby dokonywana za pomocą procesorów wysokiej klasy, nie pozostaje bez wpływu na efekt finalny brzmienia. Mam tu na myśli nie tylko efekt zamierzony (a więc, w przypadku kompresora, ingerencję w dynamikę sygnału), ale również niezamierzony. W przypadku kompresorów "w prezencie" otrzymujemy pogorszenie jakości brzmienia, objawiające się redukcją wysokich częstotliwości sygnałów szerokopasmowych. Wynika to stąd, że materiał muzyczny niesie ze sobą mniej energii w zakresie wyższych częstotliwości, niż w niższych, a zwykły, pełnopasmowy kompresor nie jest na tyle "inteligentny", aby po obróbce zachować te same proporcje w sygnale.

W efekcie tego "góra" jest bardziej tłumiona, niż "dół". Zastosowanie długich czasów ataku w pewnym stopniu może temu zapobiec, jednak w tym przypadku sygnały zawierające większą liczbę wyższych harmonicznych (wokal, instrumenty strunowe, dęte blaszany, talerze), a także o szybko narastających zboczach (instrumenty perkusyjne, fortepian) tracą na klarowności brzmienia. Z tego powodu wielu realizatorów, którzy chcieliby zastosować kompresję, rezygnują z jej użycia, gdyż czują, że brzmienie coś traci po przepuszczeniu przez procesor. Projektanci DL251 postanowili temu zaradzić poprzez zastosowanie technologii o nazwie

DYNAMIC SPECTRAL ENHANCEMENT


w skrócie D.S.E. Sekcja ta jest odpowiedzialna za rekonstrukcję (odzyskiwanie) wysokich częstotliwości, które są "tracone" w procesie kompresji szerokopasmowej.
Obwód D.S.E. w sposób ciągły monitoruje fazę oraz zawartość widmową materiału dźwiękowego podlegającego obróbce i dynamicznie reaguje na obniżenie wysokich częstotliwości. W zależności od głębokości ingerencji procesora w dynamikę sygnału (redukcji sygnału) zmienia się też "ilość" podbijanych częstotliwości z zakresu wyższych harmonicznych. Wizualnym tego efektem jest iluminacja zielonej diody LED, umieszczonej nad pokrętłem regulującym stopień "zaawansowania pracy" obwodu D.S.E. Przy dynamicznym materiale i ustawieniu pokrętła maksymalnie w prawo dioda ta może pozoie świecić w sposób ciągły, jednak nie oznacza to, że układ działa wtedy bezustannie. Cały czas jego praca jest dynamiczna, a tylko bezwładność ludzkiego oka nie jest w stanie dostrzec, że tak naprawdę dioda bardzo szybko miga tylko w tych momentach, gdy obwód jest aktywny.

Szczegóły tej technologii są oczywiście owiane tajemnicą i w sumie nie jest tutaj istotne jak to działa, bo to nie czasopismo dla elektroników-hobbystów. Nas od tego JAK to działa bardziej interesuje CZY to działa, ale o tym za chwilę. Przyglądnijmy się najpierw, co oferuje DL251 i czym dysponujemy, zarówno na panelu czołowym, jak i tylnym. Zacznijmy od tego, co mniej "zagęszczone", a mianowicie

CO Z TYŁU


I faktycznie, z tyłu urządzenia nie trzeba bynajmniej przedzierać się przez gąszcz gniazd i przycisków. Oprócz standardowego wtyku zasilającego (kompresor ma wbudowany zasilacz) oraz gniazda bezpiecznika mamy dwa identyczne (dla jednego i drugiego kanału) zestawy wejściowo-wyjściowe. Składa się na nie gniazdo wejścia sygnału (żeński XLR), gniazdo wyjściowe (męski XLR) oraz gniazdo insertowe sygnału Side Chain (Jack 1" stereo). Między tymi dwoma ostatnimi znajduje się jeszcze dwustanowy przełącznik poziomu operacyjnego sygnału, z jakim będzie pracował dany kanał - możemy wybrać pomiędzy +4 dB a -10 dB. Ot, i w zasadzie "cała filozofia".

Napisałem "w zasadzie", bo z tyłu urządzenia znajdziemy jeszcze jeden przełącznik, również dwustanowy, opisany jako STEREO LINK MODE. Przyciskiem tym konfigurujemy jakim sygnałem sterowane są oba kanały kompresora w przypadku ich zlinkowania (czego dokonujemy innym przyciskiem, na panelu czołowym). W konfiguracji PEAK sygnał "pobierany" jest z kanału, który aktualnie jest głośniejszy (ma większy poziom szczytowy), zaś przy ustawieniu przełącznika w pozycję AVERAGE sterowanie poziomem wyjściowym odbywa się za pomocą uśrednionego sygnału obu kanałów.

CO Z PRZODU


Tutaj też nie czujemy się zagubieni, jak przysłowiowe dziecko we mgle - ci, którym kompresor nie jest obcy, już na pierwszy rzut oka doskonale zorientują się "w terenie", rozpoznając tradycyjne (jak dla kompresora) pokrętła. Jedynym zaskoczeniem może być potencjometr opisany jako Enhance, no ale to już specyfika tego konkretnie urządzenia (zaraz do tego wrócimy).

DL251 oferuje więc na panelu czołowym dwa zestawy regulatorów i przycisków, dla każdego kanału osobne. Dodatkowo znajdziemy tu, skrajnie z prawej strony, wyłącznik zasilania, a pomiędzy sekcjami kanałów wspomniany przycisk służący do zlinkowania kanałów. Dzięki temu w obu kanałach mamy takie same ustawienia parametrów, bez konieczności ich ręcznego dopasowywania, przy czym kanałem nadrzędnym (MASTER) jest kanał pierwszy - to jego ustawienia sterują pracą tak pierwszego, jak i drugiego kanału.

Wróćmy do ustawień dedykowanych obu kanałom. Na górze znajdują się dwa linijkowe, diodowe wskaźniki - 9-segmentowy redukcji i 10-segmentowy poziomu sygnału. Pozwalają one, pomocniczo dla "ucha", na właściwe dobranie parametrów Threshold i Ratio (w pierwszym przypadku) oraz Gain (w drugim). Skoro już wspomniałem o regulatorach, każda sekcja dysponuje pięcioma najbardziej "klasycznymi" parametrami, jakie naleźć można na panelach sterujących kompresorów.

Są to wspomniane wcześniej Threshold i Ratio (czyli próg zadziałania i głębokość kompresji) oraz - skrajnie z prawej - Gain, pozwalający na dopasowanie poziomu sygnału na wyjściu w zakresie ±20 dB. Oprócz tego mamy równie "klasyczne" parametry czasowe - Attack i Release - przy czym dobór ich ustawienia możemy "zlecić" procesorowi. Za pomocą przycisku AUTO (włączenie którego sygnalizowane jest dedykowaną zieloną dioda LED) decydujemy czy sami chcemy dobrać odpowiednie ustawienia parametrów czasowych, czy kompresor sam, w sposób dynamiczny - zależnie od kontentu - ma to za nas zrobić.

Jeśli zdecydujemy się na manualne ustawienie czasu ataku i uwolnienia, to w pierwszym przypadku dysponujemy zakresem od 0,5 do 100 ms, zaś w drugim - od 50 ms do 5 s. Natomiast próg zadziałania możemy regulować w zakresie od -40 do +20 dB, a współczynnik kompresji od 1:1 do ?:1, co oznacza, że nasz kompresor może również pracować jako limiter. Z pozostałych przycisków - każdy z LEDową sygnalizacją jego zadziałania - mamy do dyspozycji przełącznik wyboru charakterystyki "kolana" - SOFT lub HARD, przełącznik Listen, pozwalający na podsłuchanie sygnału wracającego do procesora insertowym złączem Side Chain, oraz przycisk Bypass, omijający elektrycznie procesing. Tak wygląda każda z sekcji "czystego" kompresora/ limitera.

Idąc nieco bardziej w prawo napotkamy wspomniany wcześniej regulator ilości "odzyskiwanego" sygnału wysokotonowego, czyli potencjometr Enhance z dedykowaną diodą jego "czasu pracy" oraz wyłącznikiem (również z diodą LED pokazującą czy sekcja ta jest aktywowana, czy nie). Ostatni potencjometr to regulator limitera szczytowego (peak limiter), dzięki któremu możemy określić nieprzekraczalną wartość, jaką może przyjąć sygnału na wyjściu. O ostatnim z pozostałych nam do "zameldowania" przycisku na panelu czołowym - STEREO LINK - już wcześniej pisałem.

PRACA Z DL251


Praca z ustawieniami sekcji kompresora/ limitera nie różni się w zasadzie niczym od innych urządzeń tego typu. Zanim jednak zaczniemy kręcić "gałami", warto ustawić regulator peak limitera maksymalnie w prawo, tak aby dysponować pełnym zakresem dynamiki.

Upewnijmy się też czy nie świeci się kontrolka załączenia sekcji D.S.E., gdyż ten "upiększacz" dobrze jest przetestować, jeśli już ustawimy wymagane parametry kompresji. Warto też sprawdzić z jakim poziomem sygnału będziemy pracować i wybrać odpowiednie ustawienie poziomu operacyjnego z tyłu urządzenia, aby uniknąć z jednej strony niedosterowania, a z drugiej - co gorsza - przesterowania procesora już na wejściu (to samo zresztą dotyczy wyjść i podawania odpowiedniego poziomu sygnału na kolejne urządzenie, bądź powrót do kanału, jeśli insertujemy kompresor w kanale konsolety). Jeśli będziemy też używać DL251 np. na wyjściu głównym sumy stereo albo podgrupy (albo kompresować stereofoniczny miks w studiu), od razu warto skonfigurować urządzenie do pracy ze zlinkowanymi kanałami, dzięki czemu w obu będziemy mieć dokładnie takie same ustawienia parametrów. Trzeba wtedy też z tyłu wybrać tryb pracy - PEAK lub AVERAGE - zgodnie z tym, co napisałem nieco wcześniej.

DL251 oferuje wybór "kolana" charakterystyki kompresji pomiędzy SOFT (miękkim) a HARD (twardym) - tych, którzy nie spotkali się jeszcze z tą funkcją odsyłam do numeru 1/2011 LSI, do artykułu "Procesory dynamiki - kompresor, limiter". Generalnie wybranie charakterystyki z twardym kolanem sprawia, że kompresja jest bardziej słyszalna, co też niestety ma swoje wady - zbyt duże ustawienia progu i współczynnika (plus nieumiejętne dobranie czasów ataku i uwolnienia) sprawi, że oprócz zamierzonego efektu dostaniemy "w pakiecie" również efekty niepożądane, jak pompowanie czy "oddychanie" (breathing), nie mówiąc już o nienaturalnym, spłaszczonym brzmieniu, pozbawionym klarowności (czemu akurat w tym procesorze można w pewnym stopniu przeciwdziałać za pomocą sekcji D.S.E.).

Kolano HARD wybierzemy przede wszystkim wtedy, gdy będziemy chcieli obrobić sygnał poszczególnych instrumentów, szczególnie tych z dużą ilością transjentów i szybko narastających zboczy sygnałów - instrumenty perkusyjne (werbel, tomy), gitary bądź wokal, który wymaga głębszej ingerencji. Ustawienie SOFT pozwala na zastosowanie większych współczynników kompresji, przy mniej słyszalnych niepożądanych artefaktach. Dobrze sprawdzi się przy kompresowaniu większej grupy instrumentów, całych miksów (podgrup, sumy głównej) czy wokali, gdy zależy nam na jego naturalnym brzmieniu i bardziej intuicyjnym, niż słyszalnym, efekcie kompresji.

Gdy mamy już skonfigurowany kompresor i potencjometrem GAIN dopasowany poziom wyjściowy sygnału, możemy przejść do "deseru", czyli sekcji Dynamic Spectral Enhancement. Wbrew pozoie skomplikowanej nazwie jej obsługa jest ograniczona do dwóch czynności - załączenia sekcji przyciskiem i ustawienia odpowiedniego poziomu jej pracy. Pierwsza nie wymaga komentarza, zaś druga jest banalnie prosta - im bardziej w prawo kręcimy regulatorem, tym większy jest wpływ D.S.E. na finalne brzmienie na wyjściu procesora. W efekcie, co można łatwo porównać, wyłączając sekcję D.S.E., brzmienie skompresowanego sygnału faktycznie zyskuje na klarowności, choć nie jest to jakaś znacząca zmiana barwy (i chwała Bogu, bo przecież nie chodzi o jakieś drastyczne, nienaturalne podbicie góry).

Oczywiście, aby efekt ten był zauważalny (a w zasadzie słyszalny) trzeba pracować z odpowiednim sygnałem - najlepiej sprawdzą się tutaj instrumenty o "perkusyjnych" czasach narastania, czyli właśnie instrumenty perkusyjne typu werbel, jak również gitary, fortepian, itp. Również podczas kompresji sygnałów szerokopasmowych - cały miks, sumy czy podgrupy - D.S.E. poprawi finalne brzmienie, zwłaszcza wtedy, gdy niskie częstotliwości dominują w sygnale (vide nagrania "technopodobne", czyli tzw. "umps, umps, umps").

Kolejną aplikacją, przy której D.S.E. może oddać nam spore usługi, jest skonfigurowanie kompresora do pracy jako de-esser, z wykorzystaniem insertowego gniazda Side Chain. Wypuszczając sygnał np. na zewnętrzny korektor, którym podbijemy pasmo, na które nasz kompresor ma reagować najbardziej, uzyskamy efekt podobny do tego, jaki zapewnia nam gotowy de-esser (np. taki, jak opisywany w poprzednim numerze MX50 tejże samej firmy). I podobnie jak w "pięćdziesiątce", załączenie sekcji D.S.E. "poprawi" brzmienie finalne w zakresie wyższych częstotliwości.

Ostatnim stopniem jest limiter szczytów, który zabezpiecza kolejne urządzenie w łańcuchu audio przed przesterowaniem. Tutaj również regulacja jest banalna, gdyż sprowadza się do wyboru odpowiedniego poziomu zadziałania limitera za pomocą pojedynczego potencjometru. Peak limiter nie ma osobnego przycisku bypass (ten, który jest na panelu czołowym omija cały procesing, a więc kompresję, D.S.E. i peak limiter), jednak przy ustawieniu regulatora limitera w pozycję skrajnie w prawo nie będzie on ograniczać sygnału wyjściowego, dzięki czemu mamy dostępny cały zakres oferowanej przez DL251 dynamiki.

I choć nie lubię się powtarzać, napiszę jeszcze raz - ot, i cała filozofia. DL251 jest godny uwagi nie tyle ze względu na jakąś specjalnie mocno rozbudowaną obsługę czy wyjątkowe funkcje, które oferuje (aczkolwiek dodatkowy peak limiter, który nie w każdym kompresorze jest dostępny, bardzo się przydaje, a sekcja D.S.E. dodaje "blasku" nie tylko samemu urządzeniu, ale i brzmieniu).

Mocnym punktem procesora jest też fakt, że jest to urządzenie czysto analogowe, zaprojektowane i produkowane w Europie (w Wielkiej Brytanii) i to w renomowanej, znanej z wysokiej jakości swoich produktów firmie. A dodatkową rekomendacją niech będą wypowiedzi użytkowników z całego świata, tych zacnych urządzeń, którzy pomimo konieczności podążania z duchem czasu i nabycia najnowszych, przeważnie cyfrowych, urządzeń z całą gamą "wodotrysków" na pokładzie, cały czas w swoim arsenale procesorów mają urządzenia Drawmera, i to bynajmniej nie tylko z sentymentu czy muzealnych zamiłowań. One po prostu pozostają klasą same w sobie i wykonują swoją "robotę" wciąż "na wysoki połysk".


Piotr Sadłoń


Więcej o prezentowanym urządzeniu oraz innych produktach firmy Roland na stronie inteetowej producenta: www.rolandsystemsgroup.com oraz polskiego dystrybutora: www.rolnadpolska.pl.

INFORMACJE:


Pasmo przenoszenia: <12 Hz-25 kHz (-1 dB)
Zniekształcenia: <0,03%@1 kHz
Maksymalny poziom wejściowy: +20 dBu
Impedancja wejściowa: 22 k@
Impedancja wyjściowa: 50 @
Zasilanie: 115 lub 230 V, 50/60 Hz, 10 W
Wymiary: 482 × 44 × 200 mm
Waga: 3,4 kg
Cena: 3.400 zł brutto

Dostarczył:

MBS Sp. z o.o.
ul. Sarmacka 5B, 02-972 Warszawa
tel. (22) 885-00-23
www.mbspro.pl
Live Sound & Instalation Newsletter
Krótko i na temat, zawsze najświeższe informacje