Crown DCi 4|600 - Czterokanałowy wzmacniacz instalacyjny

2013-09-25

Aż trudno uwierzyć, że jeden z dzisiejszych potentatów na rynku wzmacniaczy touringowych i instalacyjnych, doskonale wszystkim znana firma Crown International, zaczynał swoją działalność w Elkhart w stanie Indiana, w… kurniku.

Oczywiście najpierw wymeldowano z niego kury, zaś sam „obiekt” uprzątnięto i przystosowano do wymogów produkcji, niemniej jednak fakt pozostaje faktem. Crown Intl. powstała w roku 1947, a jej założycielem był Clarence C. Moore, entuzjasta techniki radiowej.  

W pierwotnych zamierzeniach Inteational Radio and Electronics Copropration (IREC) – bo tak się z początku firma nazywała – miała być dostawcą wysokiej jakości urządzeń elektronicznych dla chrześcijańskich nadawców radiowych, z którymi Moore był wcześniej dość ściśle związany. Swą początkową reputację IREC zbudowała w oparciu o produkcję bardzo wytrzymałych, kompaktowych magnetofonów szpulowych, które zaprojektowano przede wszystkim z myślą o wykorzystaniu przez misjonarzy w zapomnianych przez Boga (misjonarze chyba mieli Mu o nich przypominać) i ludzi zakątkach kuli ziemskiej. W 1949 roku Moore uzyskał patent na swoją nową konstrukcję, którą był pierwszy na świecie magnetofon taśmowy z wbudowanym wzmacniaczem o mocy 15 watów.

Po pewnym czasie żona pana Moore’a, a jednocześnie współzałożycielka IREC, zasugerowała, iż dotychczasowa nazwa jest zbyt długa, a w związku z tym „niezbyt poręczna”. Postanowiono więc o jej zmianie na Crown (korona). Skąd ten pomysł z koroną? Otóż produkowane przez IREC lampowe magnetofony nosiły nazwy „monarchistyczne” - m.in. Royal (królewski) oraz Imperial (cesarski), a ponadto znakiem firmowym była właśnie korona. Pomysł pojawił się w latach 60., natomiast ostateczne zatwierdzenie nowej nazwy i zerwanie z dotychczasową nastąpiło dekadę później.

W roku 1964 światło dzienne ujrzała jedna z przełomowych konstrukcji firmy – pierwszy na rynku „niskoprofilowy” wzmacniacz tranzystorowy SA 20-20, o wysokości zaledwie 1,75 cala. Trzy lata później Crown zaprezentował światu kolejną udaną konstrukcję, wzmacniacz DC-300. Było to urządzenie dwukanałowe, o mocy 150 watów na kanał. Bazujący na półprzewodnikach DC-300 cechował się wyjątkowo niskim poziomem zniekształceń i szumów. Dwa lata po wprowadzeniu na rynek został przez magazyn High Fidelity uznany najlepszym na świecie wzmacniaczem stereo.

W Święto Dziękczynienia 1971 spłonęła ponad połowa budynku wytwói Crowna, a koszt strat w nieubezpieczonym wyposażeniu i sprzęcie – wliczając w to prototypowe egzemplarze wzmacniacza nowej konstrukcji - sięgnął miliona dolarów. Na szczęście firma szybko podniosła się po tym ciosie, a wydział produkcyjny podjął pracę w sześć tygodni później, by już w następnym roku wypuścić wstępną partię pierwszych na świecie wzmacniaczy z układem mostkowania, M600/M2000, oferujących moc 2 kilowatów w trybie mono i przy obciążeniu impedancją 8 omów. Późniejsze konstrukcje Crowna były urządzeniami coraz bardziej zaawansowanymi, co nie uszło uwadze konceu Harman. W roku 2000 doszło do wykupienia Crown Intl przez ów konce. Oczywiście nie była to po prostu zachcianka czy kaprys, a świadoma decyzja, wynikająca z przyjętej strategii rozwoju, w której pozyskanie producenta wzmacniaczy było jednym z etapów. Dzięki owej strategii Harman może dziś zaoferować w pełni zintegrowane rozwiązania. To już jest jednak całkowicie odrębna historia, na zupełnie inny artykuł.

TECHNOLOGIA DRIVECORE


Chociaż tematem właściwym niniejszego artykułu jest wzmacniacz instalacyjny Crown DCi 4|600, to jednak pomyślałem, że nie od rzeczy będzie napisać co nieco o technologii DriveCore, która stanowi fundament tej – i wielu innych – konstrukcji. Początki pracy nad tą technologią sięgają 2005 roku. Wykorzystuje ona dwa układy mikroprocesorowe. Pierwszy układ chipowy (mikroprocesorowy), noszący nazwę RUBY (notabene żona pana Moore’a tak właśnie miała na imię), jest jednocześnie modulatorem PWM oraz kontrolerem systemu. RUBY oferuje ponadto możliwość skalowania mocy w zakresie od 20 W do 20 kW! Na układ ten Crown posiada 5 patentów, zaś on sam pozwala wyeliminować ponad 500 różnych części elektronicznych, które musiałyby być wykorzystane w przypadku produktu o standardowej konstrukcji. RUBY odpowiada również za zaprogramowaną diagnostykę (termiczną, prądową i napięciową) i kontrolę pracy całego wzmacniacza (klipowanie sygnałów, temperatura podzespołów, limity prądowe), a także i komunikację ze wzmacniaczem w celu monitorowania jego statusu. Dynamika układu RUBY wynosi ponad 120 dB, poziom zniekształceń THD nie przekracza 0,001%, zaś sprawność/wydajność sekcji prądowej to ponad 90%.

Bardziej rozwinięty układ, 80-stykowy (PQFP) chip (mikroprocesorowy) EMERALD – tu nie udało mi się rozwikłać związków osobistych z założycielem firmy – stanowi połączenie chipu RUBY ze zintegrowaną końcówką mocy 2 x 125 W, pracującą w klasie D. EMERALD pozwala wyeliminować w produkcji ponad 750 elementów elektronicznych, w porównaniu ze standardowymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Dynamika układu EMERALD przewyższa 118 dB, zniekształcenia THD są mniejsze niż 0,005%, natomiast wydajność sekcji prądowej także przekracza 90%.

Podsumowując, technologia DriveCore oferuje integrację bloku przetwarzania sygnałów, zmniejszenie zapotrzebowania prądowego, zwiększoną efektywność/ wydajność prądową, szereg wbudowanych układów zabezpieczających, eliminatory sprzężeń akustycznych, procesory DSP oraz limitery LevelMAX (to kolejny patent Crowna), obsługę protokołów sieciowych, a także możliwość kontroli, diagnostyki i monitorowania pracy poszczególnych układów, jak i całego urządzenia. Nie bez znaczenia jest także oszczędność energii. A teraz już do rzeczy…

WZMACNIACZ CROWN DCI 4|600


Crown DCi 4|600 jest jednym z sześciu modeli w serii DCi. Wszystkie one są wzmacniaczami o przeznaczeniu instalacyjnym, o czym też informuje literka „i”. Również oznaczenia liczbowe nie zostały im nadane ot tak sobie – w opisywanym tu przypadku „4” oznacza, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem czterokanałowym, zaś „600” mówi nam, iż możemy liczyć na 600 W mocy na każdym z owych czterech kanałów, i to zarówno podczas pracy w instalacji niskonapięciowej, przy obciążeniu impedancją o wartości 4 omów, jak i wysokonapięciowej, 70 lub 100V. Teraz już rozszyfrowanie konfiguracji i mocy pozostałych pięciu modeli – 2|300, 2|600, 4|300, 8|300 i 8|600 – nie będzie chyba takie trudne?


Zastanawiałem się, czy opisywanie wyglądu wzmacniacza ma sens – z czego wykonana jest obudowa, jakiego koloru lakierem ją pokryto itd. itp. No, bo przecież wiadomo, że obudowy nie zrobiono z modeliny ani sklejki. Nikt też raczej nie produkuje tego rodzaju urządzeń w kolorze różowym, zwykle zaś w czaym bądź srebym. Więc jest sens? Doszedłem jednak do wniosku, że dla kogoś, kto oprócz tego, że wykonuje zadania technika, jest estetą, może to mieć znaczenie. A zatem chassis oraz zewnętrzne elementy obudowy wzmacniacza wykonane są – jeśli wziąć pod uwagę ciężar całości – ze stali. Całość pokryto warstwą lakieru o szorstkiej fakturze, nadającej konstrukcji swoistej elegancji.


Na przednim panelu DCi nie znajdziemy zbyt wiele. Widać tu cztery, czyli tyle, ile kanałów ma wzmacniacz, zestawy diod LED.

Pełnią one rolę wskaźników poziomu sygnału na poszczególnych kanałach, a także sygnalizatorów obecności sygnału, jego klipowania, usterki kanału oraz zadziałania zabezpieczenia termicznego.

Oprócz tego znajdują się tu dwie diody informujące o zmostkowaniu par kanałów. Po obu stronach panelu informacyjnego znajdują się kratki wlotów powietrza chłodzącego wnętrze, wciąganego do środka przez zainstalowany na tylnej ścianie obudowy wentylator, zaś po prawej stronie widnieje przekaźnikowy włącznik zasilania.


Przechodząc do badania „zawartości” panelu tylnego miałem nadzieję, że będzie tu bardziej bogato. Okazało się jednak, że do zaprezentowania oddano nam „chudszą” wersję wzmacniacza, czyli wyłącznie z „analog inputs”. Nie mogłem więc w pełni doświadczyć wszystkich dobrodziejstw serii DCi. No nic, najpierw napiszę o „moim” egzemplarzu, a później powiem co nieco o bardziej rozbudowanych wersjach. A zatem na panelu tylnym znajdują się dwa złącza wejściowe dla sygnałów o poziomie liniowym, wykonane w postaci gniazd typu Phoenix. Gniazda te pracują zarówno jako symetryczne, o impedancji 10 kiloomów, jak i niesymetryczne, 5-kiloomowe.

Wzmacniacz daje możliwość regulacji tłumienia poziomu sygnału wejściowego w zakresie od -95 do 0 dB, a służą temu celowi skokowe, 21-pozycyjne potencjometry, wpuszczone w płytę obudowy. W celu ich obrócenia należy posłużyć się np. śrubokrętem lub innym płaskim przedmiotem. Potencjometry nie działają liniowo – głębokość tłumienia zwiększa się na kolejnych „przystankach”. Na początku skali skok tłumienia wynosi 0,1 dB, by następnie zwiększyć się do 1,5, później do 2 i 2,5 dB i tak dalej, choć też niekoniecznie z takim przyrostem, jaki wynikałby z czysto matematycznego ciągu. Na szczęście instrukcja obsługi zawiera stosowną tabelkę. No i to tyle, jeśli chodzi o wejścia sygnałowe.


Wyjścia głośnikowe to złącza listwowe, w których końcówki przewodów zaciska się za pomocą śrubek. Kanały wyjściowe można mostkować parami, także do pracy w trybie wysokoimpedancyjnym. Z wyjściami powiązane są przełączniki typu DIP, za pomocą których dostosowujemy wzmacniacz do rodzaju przyłączonej linii głośnikowej. Przełączniki te pogrupowane są w dwóch blokach po trzy. Pierwszy blok zawiera DIP-y dla kanałów wyjściowych 1 i 2, drugi zaś dla pozostałej pary. Ponieważ przełączanie pomiędzy trybem nisko- i wysokonapięciowym jest niezależne dla poszczególnych wyjść, to ze wzmacniacza można jednocześnie zasilać linie obu typów. Trzeci blok DIP obejmuje trzy przełączniki o działaniu globalnym. Ustawienie pierwszego decyduje o wartości napięcia – 70 lub 100 V – na wszystkich wyjściach, które indywidualnie zostały przełączone w tryb wysokoimpedancyjny. Drugi DIP-switch przełącza typ sygnału kontrolnego „AMP STATUS”, który generowany jest przez pokładowy mikrokontroler, a następnie transmitowany do systemu monitorującego poprzez dodatkowe złącze Aux. Sygnał może mieć formę pulsu o częstotliwości 2 Hz lub po prostu ustalonego stanu napięcia na stykach.

Jego obecność na wyjściu Aux informuje system nadzorujący o prawidłowym działaniu wzmacniacza. Trzeci przełącznik w tym bloku pozwala włączyć lub wyłączyć funkcję oszczędzania energii. Gdy jest ona aktywna, wzmacniacz automatycznie przechodzi w stan uśpienia po 30 minutach braku sygnału na wejściach. Kiedy zaś jest niektywna, wówczas wzmacniacz pracuje non-stop, do chwili wyłączenia go za pomocą włącznika na panelu przednim albo też zdalnego uśpienia przy użyciu dedykowanego styku w tym samym złączu Aux. I to by było na tyle, jeśli chodzi o możliwości sterowania wzmacniaczem – przynajmniej w tej wersji, jaką ESS Audio dostarczył do prezentacji. Żeby jednak nie pozostawiać Was z całkowicie mylnym przekonaniem, iż cała seria DCi jest równie skromnie wyposażona, dodam co nieco informacji o bardziej „wypasionych” modelach.


A zatem nabywca ma do wyboru również wersje uzbrojone w interfejs sieciowy, poprzez który – przy wykorzystaniu oprogramowania Audio Architect oraz protokołu sieciowego HiQNet – może zdalnie dokonywać wszelkich regulacji i ustawień DSP. Wersje wzmacniaczy DCi wyposażone w interfejs sieciowy noszą dodatkowe oznaczenie „N” na końcu nazwy. Na tym jednak dostępne „opcje” się nie kończą. Oprócz interfejsu etheetowego wzmacniacze te są uzbrojone w złącza magistrali cyfrowej Blu Link. To oznacza, że mogą współpracować z sieciami cyfrowego przekazu dźwiękowego.

Wersje „N” mają także wbudowane programowalne wejścia/wyjścia GPIO, które można skonfigurować np. na potrzeby sterowania głośnością (poziomem wejściowym), przywoływania presetów czy też zgłaszania usterek komputerowi zarządzającemu instalacją.

 

BRZMIENIE I PARAMETRY ELEKTROAKUSTYCZNE


Czy w przypadku takich urządzeń, jak wzmacniacz instalacyjny, można w ogóle mówić o jakimkolwiek brzmieniu? Wzmacniacz taki powinien charakteryzować się właśnie brakiem takowego. Inaczej mówiąc, oczekuje się od niego, że brzmienie sygnału na wyjściu będzie takie samo, jak na wejściu. I w zasadzie wzmacniacze DCi owo wymaganie spełniają. Oczywiście podczas przetwarzania sygnału pojawia się w nim pewna dawka zniekształceń harmonicznych, jednak 0,35% jest dla wzmacniacza instalacyjnego wartością w zupełności akceptowalną i dla człowieka tak naprawdę niezauważalną. To samo można też powiedzieć o współczynniku S/N – wynosi on bowiem co najmniej 108 dB. Zakres częstotliwości przetwarzanych przez DCi obejmuje pełne pasmo akustyczne, zaś odchylenie od płaskiej charakterystyki wzorcowej nie przekracza 0,25 dB. Co do pozostałych parametrów, to poziom przesłuchów międzykanałowych nie przewyższa -80 dB, zaś wartość współczynnika damping factor wynosi powyżej 900.

PODSUMOWANIE

Z jednej strony żałuję, że w moje ręce dostała się ta „biedniejsza” wersja wzmacniacza DCi. Nie mogłem więc sprawdzić skuteczności działania DSP ani też zakresu możliwych do wprowadzenia zmian ustawień. Nie powiem, wzmacniacz, który miałem okazję testować, sprawował się bez zarzutów, ale chętnie jednak coś bym w nim pogmerał. No nic, może innym razem. Tymczasem ograniczę się do stwierdzenia, że Crown DCi 4|600 to „kawał” przyzwoitego, solidnego sprzętu, i o ile instalacja, w której zostanie użyty, nie wymaga dopieszczania ustawień, a wyłącznie niezawodności, to sprawdzi się on tutaj koncertowo. Polecam go więc szanownej uwadze integratorów.


Marek Korbecki


Więcej informacji o prezentowanym urządzeniu oraz innych produktach firmy Crown na stronie inteetowej producenta: www.crownaudio.com oraz polskiego dystrybutora: www.essaudio.pl.

INFORMACJE:


Kanały: 4
Czułość wejść: 1,4 V
Zniekształcenia THD: <0,35%
Stosunek sygnał/szum: >108 dB
Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz (±0,25 dB)
Damping factor (20-100 Hz): >900
Moc: 300 W/2, 16 Ω, 600 W/4, 8 , 70, 100V
Zasilanie: 100-240 VAC, 50/60 Hz
Wymiary: 89 × 483 × 362 mm
Waga: <14 kg
Cena: info u dystrybutora

Dostarczył:
ESS Audio, ul. Graniczna 17
05-092 Łomianki-Dąbrowa
tel. 22 751-42-46
www.essaudio.pl
Live Sound & Instalation Newsletter
Krótko i na temat, zawsze najświeższe informacje